Po polskim wecie propozycji KE ws. wyznaczenia kolejnych celów redukcji emisji CO2 po 2020 r., ani ministrowie "27", ani żadna grupa robocza nie pracują nad tą propozycją - poinformował w poniedziałek po spotkaniu ministrów środowiska minister Marcin Korolec.

"Rada UE nad tym nie pracuje po braku porozumienia w czerwcu (2011 r. - PAP), ani ambasadorowie, ani żadna grupa robocza" - powiedział polski minister środowiska. Powtórzył, że Polska nie jest gotowa zgodzić się na "kolejną inicjatywę ustawodawczą" w zakresie ustalania kolejnych celów redukcji emisji CO2 po 2020 r.

Polska w czerwcu ub.r. i w marcu br. zawetowała proponowaną przez Komisję Europejską ścieżkę obniżania emisji CO2 z tzw. krokami milowymi, by do 2030 r. UE zredukowała emisję CO2 o 40 proc., a do 2040 r. - o 60 proc. i o 80 proc. - w 2050 r. w porównaniu z 1990 r. Wówczas duńska komisarz UE ds. klimatu Connie Hedegaard oraz duńska prezydencja zapowiedziały, że jeden kraj nie zatrzyma całej UE.

Były zapowiedzi...

Propozycja ta była ponownie poruszona w trakcie lunchu poniedziałkowego spotkania ministrów środowiska w Luksemburgu. "W trakcie lunchu ten punkt zabrał prawdopodobnie minutę i składały się na to dwie wypowiedzi: pana ministra Lidegaarda (duński minister ds. klimatu) i z wypowiedzi pani komisarz (Hedegaard). Ale już ten czas wypowiedzi sugeruje jak poważnie był traktowany przez wszystkich ministrów ten punkt" - powiedział Korolec zaznaczając, że żaden minister nie zabrał głosu w tej sprawie.

Pytany, czy w najbliższym czasie można się spodziewać powrotu propozycji KE, odparł: "nie znam takich planów prezydencji cypryjskiej, przynajmniej nie są one publicznie deklarowane". "Na razie nie widzę takiego powodu, żebyśmy mieli do tego dokumentu wracać" - dodał.

Poinformował, że w trakcie spotkania ministrów komisarz zapowiedziała, że do końca lipca przygotuje raport ws. unijnego rynku pozwoleń na emisję CO2. Hedegaard nie wyklucza tzw. set-aside, czyli zmniejszenie puli dostępnych pozwoleń na emisję CO2 w 2013 r., co dotknęłoby także polski przemysł. KE chce w ten sposób zwiększyć niską obecnie cenę pozwoleń, która nie zachęca do zielonych inwestycji.

Z GMO Duńczykom też nie wyszło...

Prezydencji duńskiej nie udało się też zamknąć tematu GMO. "Prezydencja duńska nie ośmieliła się nawet tego wstawić do porządku (poniedziałkowej rady - PAP), chociaż wydawało się, że to jest akurat propozycja, która może się spotkać z akceptacją wszystkich partnerów, bo - w mojej ocenie - mogła być akceptowana przez zwolenników, jak i przeciwników używania żywności genetycznie modyfikowanej" - ocenił Korolec.

Chodzi o rewizję dyrektywy o genetycznie modyfikowanych uprawach (GMO). Nowe przepisy miały umożliwić krajom UE zakazanie lub ograniczenie upraw GMO na swoim obszarze. Pomimo długich negocjacji, duńskiej prezydencji nie udało się doprowadzić do porozumienia na spotkaniu ministrów w marcu br. Wówczas duńska minister ds. środowiska Ida Auken zapowiedziała, że prezydencja rozważy, czy wróci do tematu w czerwcu.

Podczas poniedziałkowej konferencji Auken zaznaczyła, że w sprawie GMO, duńska prezydencja "próbowała prawie wszystkiego", ale nie udało jej się złamać tzw. mniejszości blokującej krajów UE. "Ani Niemcy, ani Wielka Brytania, ani Belgia nie chcą zrobić kroku na przód" - zaznaczyła Auken. Kraje te uważają, że swoboda krajów UE w ustanawianiu zakazów upraw GMO doprowadzą do fragmentaryzacji wewnętrznego rynku UE.

Auken poinformowała, że ministrom udało się w poniedziałek porozumieć ws. siódmego ramowego programu ochrony środowiska w UE, który będzie dofinansowywany z budżetu UE na lata 2014-2020; szósty program wygasa w przyszłym miesiącu. Auken zaznaczyła, że program ten "określi standardy i wytyczy drogę do 2020 r. w kierunku zielonej gospodarki", które UE może "zabrać ze sobą" na Szczyt Ziemi w Rio de Janeiro. Wyraziła zadowolenie, że w unijnym programie został utrzymany wysoki poziom ambicji.

Prezydencji, KE i partnerom w ONZ nie udało się doprowadzić do uzgodnienia projektu deklaracji końcowej na Szczyt Ziemi ONZ "Rio+20", który rozpoczyna się w środę w Rio de Janeiro. "Jesteśmy w trudnym momencie, bo na kilkanaście godzin przed rozpoczęciem spotkania nie mamy w zasadzie ustalonego projektu deklaracji końcowej, a myślę, że jeśli nam się to nie udało przez szereg miesięcy poprzedzających spotkanie, to może się okazać, że będzie nam bardzo trudno uzgodnić to w trakcie spotkania" - ocenił szef resortu środowiska Marcin Korolec.

Dodał, że podobnie jak w przypadku szczytu klimatycznego ONZ w Durbanie, jest "rozdźwięk" pomiędzy gospodarkami rozwiniętymi m.in. UE a krajami rozwijającymi się, "które oczekują wyłącznie finansowania ze strony państw rozwiniętych i nie chcą deklarować nic w zamian". Po szczycie w Durbanie pod koniec ub. r. udało się jednak uzyskać wspólną deklarację, UE reprezentowała wówczas polska prezydencja i komisarz Hedegaard.

Bardziej optymistyczny w sprawie Rio+20 był w poniedziałek komisarz UE ds. środowiska Janez Potocznik. "Mam nadzieję, że wrócimy z Rio z rezultatem" - oświadczył na konferencji prasowej. Dodał, że nie należy przesądzać wyniku konferencji przed jej rozpoczęciem. "Pesymistyczny mogę być po powrocie" - skwitował pytania dziennikarzy.