Po tygodniach zaprzeczeń i szumu informacyjnego Hiszpania wystąpiła o pomoc do UE na ratowanie banków. Madryt dostanie 100 mld euro na ratowanie instytucji finansowych.
Tym samym Madryt dołączył do grona trzech stolic – Aten, Dublina i Lizbony – objętych międzynarodowymi programami pomocowymi. W sumie hiszpańskie instytucje finansowe mogą liczyć na 100 mld euro. Analitycy przekonują, że pieniędzy wystarczy, by na pewien czas uspokoić rynki. Jednak w dłuższej perspektywie państwo nie uniknie problemów i koniecznych reform strukturalnych pod międzynarodowym nadzorem. Co więcej, jeśli 17 czerwca wybory w Grecji wygrają radykałowie opowiadający się za zerwaniem z polityką cięć, panika powróci, a 100 mld euro bailoutu dla Hiszpanii okaże się pieniędzmi wyrzuconymi w błoto.

Pieniądze po audycie

– Strefa euro porozumiała się co do wsparcia kulejącego sektora bankowego Hiszpanii kwotą do 100 mld euro w formie kredytów pomocowych – poinformował w sobotę szef Eurogrupy Jean-Claude Juncker. W planie będzie uczestniczył także Międzynarodowy Fundusz Walutowy. MFW zajmie się nadzorem nad rozdzieleniem pieniędzy pomiędzy hiszpańskimi bankami.
Ostateczna kwota pomocy dla Hiszpanii zostanie ustalona za dwa tygodnie. Po tym, jak rząd przeanalizuje wyniki audytu sektora bankowego, który mają przygotować dwie firmy – Oliver Wyman i Roland Berger. Dopiero wówczas Madryt określi konkretną kwotę pomocy z funduszy ratunkowych Eurolandu i przedłoży oficjalną prośbę w tej sprawie. Jak wynika z wcześniejszych ocen MFW, w optymistycznym scenariuszu hiszpański system bankowy wymaga wpompowania sumy nie większej niż 40 mld euro. Audyt wskaże też konkretne banki potrzebujące pomocy.

Banki do poprawki

Pieniądze wpłyną na konto hiszpańskiego rządowego funduszu ds. restrukturyzacji banków (FOBR). Pomoc dla Hiszpanii wiąże się z koniecznością wprowadzenia zmian w systemie bankowym, które zostaną opracowane przez kredytodawców. Nie ma jednak wymogu wprowadzania nowych oszczędności budżetowych.
– To nie ratowanie kraju, lecz banków – przekonywał w sobotę hiszpański minister finansów Luis de Guindos. – Warunki będą stawiane bankom, a nie społeczeństwu – dodał. Hiszpania obawia się, że prośba o pomoc z zewnątrz obniży wiarygodność całej hiszpańskiej gospodarki w oczach inwestorów, co zwiększy koszty obsługi długu. A Madryt nie może pozostać bez możliwości pożyczania na rynkach. Jeśli tak się stanie, konieczne będzie wsparcie dla całej gospodarki. W takim wypadku strefa euro będzie musiała poszukać znacznie wyższej sumy – 450 – 500 mld euro.
Zaraz po ogłoszeniu bankowego bailoutu dla Hiszpanii oświadczenie w tej sprawie wydała grupa G7. W komunikacie napisano o nim jako o materacu bezpieczeństwa, który jest ważnym krokiem ku dalszej integracji fiskalnej UE.

Madryt obawia się, że prośba o pomoc obniży jego wiarygodność