Firma Jana Kulczyka jako pierwsza ma szansę uzyskać warunki przyłączenia dla morskiej farmy wiatrowej. Na Bałtyku chce postawić wiatraki mogące zasilić 700 tys. domów. Czy będzie miejsce dla innych firm?
Energia wiatrowa zyskuje na znaczeniu / DGP
– Wpłynął do nas jeden kompletny wniosek o określenie warunków przyłączenia dla morskiej farmy wiatrowej o mocy 1200 MW – mówi DGP Henryk Majchrzak, prezes PSE Operator. Zarządca energetycznej infrastruktury przesyłowej nie zdradził, z kim prowadzi rozmowy, ale DGP ustalił, że chodzi o firmę Polenergia. To energetyczne ramię imperium Jana Kulczyka.
– Potwierdzamy złożenie wniosku oraz potwierdzenie zwrotne jego kompletności – przyznaje Dariusz Mioduski, prezes rady nadzorczej Polenergii.
Polenergia realizuje cztery projekty związane z morską energetyką wiatrową, ale nie chce zdradzać szczegółów inwestycji. – Znaczna część aktywów spółki jest i będzie projektowana od podstaw z uwzględnieniem najnowszych technologii i standardów ochrony środowiska – mówi tylko Dariusz Mioduski.
Poza morskimi farmami wiatrowymi Polenergia buduje elektrownię węglową o mocy 2000 MW w pomorskim Pelplinie oraz trzy biogazownie o łącznej mocy 5,2 MW – sztandarowy projekt Polenergii.
To, co cieszy Jana Kulczyka, innych może zmartwić. Jeśli PSE Operator podpisze umowę przyłączeniową z Polenergią, dla konkurencji może zabraknąć miejsca na Bałtyku. Powód – ograniczone zdolności na podłączenie morskich farm wiatrowych do systemu energetycznego.
Według szacunków wszystkie wnioski na budowę sztucznych wysp dla morskich farm wiatrowych zawierają plany wybudowania ok. 31 tys. MW mocy. Z powodu ograniczeń technicznych szansę na realizację ma 3 tys. MW. Ale i to będzie możliwe dopiero po rozbudowie sieci. Martwić nie musi się tylko ten inwestor, który jako pierwszy podpisze umowę na ok. 1000 MW. Dziś największe szanse ma Polenergia.
– Wykonaliśmy wstępne analizy, które wykazały, że realizacja dodatkowych, niezbyt kosztownych działań modernizacyjno-inwestycyjnych w sieci przesyłowej pozwoli na zwiększenie mocy przyłączeniowej dla morskich farm wiatrowych o kolejne 2000 MW, co da łącznie 3000 MW w horyzoncie 2025 r. – mówi nam prezes PSE Operator.
Dokładnie tyle mocy w morskich farmach chce do tego czasu uzyskać Polska Grupa Energetyczna. Koncern kontrolowany przez Skarb Państwa uzyskał już pozwolenia na budowę sztucznych wysp wydawane przez Ministerstwo Transportu. Trwa kompletowanie wniosków o wydanie warunków przyłączenia.
Jeśli PGE dopnie swego, pozostali inwestorzy mogą zostać na lodzie. Tymczasem energię z wiatru od morza produkować chcą także Orlen, hiszpańska Iberdrola czy duńska Dong Energy.
Henryk Majchrzak nie pozostawia jednak złudzeń.
– Przyłączenie morskich farm wiatrowych ponad 3000 MW będzie wymagało już znaczącej rozbudowy sieci przesyłowej – mówi szef PSE Operator.
Chodzi o rozbudowę linii nie tylko w zakresie tzw. szyny północnej, lecz także w kierunku północ – południe, czyli w głąb kraju. – Inwestycje te będą realizowane prawdopodobnie po 2025 r. – mówi Henryk Majchrzak.
Z szacunków Fundacji na rzecz Energetyki Zrównoważonej wynika, że w Polsce do roku 2030 realnie mogłoby powstać ok. 6 GW mocy z morskich farm wiatrowych. Do 2020 r. nasza polityka energetyczna przewiduje budowę zaledwie 0,5 GW takich mocy. Według ekspertów budowa morskiej farmy w polskich warunkach może zająć nawet 8 lat.

Rozbudowa sieci przesyłowej na dobre zacznie się po 2025 roku