Władze Zjednoczonych Emiratów Arabskich spierają się o subsydiowanie cen benzyny. Przez nie firmy naftowe tracą miliardy dolarów, a w niektórych częściach kraju – posiadającego szóste co do wielkości złoża ropy naftowej – brakowało benzyny.
Dwa lata temu władze Emiratów rozważały stopniowe wycofanie się z subsydiów, dzięki którym mieszkańcy płacą za litr benzyny równowartość 0,47 dolara, co stanowi mniej niż połowę średniej ceny światowej. Był to element długofalowego planu uniezależniania gospodarki od sektora naftowego. Jednak pomysł upadł w zeszłym roku wraz z wybuchem arabskich rewolucji – rządy, zwłaszcza bogatych państw Zatoki Perskiej, aby utrzymać spokój, zwiększały wszelkie subsydia i świadczenia socjalne.
Co więcej, w maju Federalna Rada Narodowa, czyli miejscowy parlament, wezwała do obniżenia cen benzyny, argumentując to tym, iż w Emiratach jest ona droższa niż w sąsiednich państwach. To akurat prawda, bo spośród krajów arabskich więcej za benzynę płacą tylko mieszkańcy Syrii i Tunezji. Ale obniżenie cen oznacza albo zwiększenie subsydiów bezpośrednio z budżetu, albo jeszcze większe straty firm naftowych, które zresztą też są państwowe.
Według Międzynarodowej Agencji Energii (IEA) władze Emitatów pokrywają 67,8 proc. ceny benzyny, podczas gdy Arabii Saudyjskiej 76 proc., a Kuwejtu aż 85,5 proc. Ale i tak oznacza to, że na subsydiowanie cen benzyny ZEA przeznaczają 6 proc. PKB.
Przeciwko obniżeniu cen protestuje ministerstwo ds. ropy naftowej, które zwraca uwagę, że przez sprzedawanie paliwa poniżej kosztów koncerny naftowe ponoszą coraz większe straty. Cztery firmy, które mają swoje sieci stacji benzynowych – należąca do władz emiratu Abu Zabi ADNOC, dubajskie ENOC i EPPCO oraz będąca własnością władz federalnych Emarat – straciły w zeszłym roku na rodzimym rynku 2,31 miliarda dolarów. Ponieważ niemal wszystkie złoża znajdują się na terenie Abu Zabi, trzy ostatnie kupują ropę na potrzeby krajowe na rynku międzynarodowym – i po cenach rynkowych, a te w ciągu ostatnich dwóch lat wzrosły o 50 proc. Ale sprzedawać i tak muszą po ustalonej przez rząd cenie. Ministerstwo ds. ropy szacuje, że w tym roku łączna strata wyniesie 3,27 miliarda dolarów.
Doszło do tego, że ENOC, EPPCO i Emarat zaczęły zamykać stacje benzynowe w innych niż Abu Zabi i Dubaj emiratach, w efekcie czego mieszkańcy pięciu pozostałych członków federacji, aby zatankować samochód, musieli jeździć do dwóch pierwszych i stać w kolejkach. Sytuacja nieco się poprawiła dopiero w zeszłym tygodniu, gdy ADNOC przejął część stacji Emaratu.
Ewentualne obniżenie cen benzyny, oprócz tego, że uderzy w firmy naftowe, to jeszcze zwiększy jej marnotrawienie. Rząd, planując przed dwoma laty zniesienie subsydiów, chciał, aby mieszkańcy nauczyli się trochę oszczędniej gospodarować surowcem, którego zasoby nie są nieograniczone. ZEA zajmują ósme miejsce na świecie pod względem zużycia ropy w przeliczeniu na mieszkańca.