Zobowiązania największych banków dziewięciokrotnie przekraczają PKB Cypru. Według ekonomistów Cypryjczycy cierpią ze względu na bliskość Grecji.
Jeszcze w tym miesiącu Cypr może zwrócić się o bailout do Europejskiego Instrumentu Stabilności Finansowej (EFSF). Nikozja dotkliwie odczuwa skutki zapaści w Grecji, z którą Cypr jest związany historycznie, kulturowo i finansowo.
– Uniknięcie EFSF jest naszym priorytetem numer jeden – mówił jeszcze w ubiegłym tygodniu tamtejszy minister finansów Wasos Siarli na antenie radia RIK. Jego słowa brzmią jednak jak zaklinanie rzeczywistości. O tym, że ratunek krajowego systemu bankowego może być niemożliwy bez pieniędzy z Unii, mówił „Financial Timesowi” szef cypryjskiego banku centralnego Panikos Dimitriadis. Pierwszym krokiem, mającym zrobić dobre wrażenie na wysłannikach EFSF, ma być przyjęcie wartego 200 mln euro pakietu oszczędnościowego, który ma zostać uchwalony w ciągu najbliższych 10 dni. Kolejnym – równie szybka ratyfikacja paktu fiskalnego.
– Liczba dostępnych opcji maleje aż do momentu, w którym pójście do EFSF okaże się nie do uniknięcia – mówił w rozmowie z „The Wall Street Journal” ekonomista z Nikozji Aleksandros Apostolidis. Cypryjskie banki zainwestowały miliardy euro w greckie obligacje. Redukcja zadłużenia Aten dla wielu z nich oznacza poważne problemy finansowe. Ich upadek groziłby powtórką scenariusza islandzkiego; zobowiązania bankowej czołówki dziewięciokrotnie przekraczają cypryjski PKB.
Parlament zdążył już zatwierdzić plan wykupienia udziałów w banku Laiki (znany też jako Cyprus Popular Bank), który na redukcji greckiego zadłużenia stracił 2 mld euro. W grę wchodzi rekapitalizacja kwotą 1,8 mld euro. Problemem pozostaje też wyjątkowo wysokie zadłużenie prywatne Cypryjczyków, przekraczające już 300 proc. PKB. W tej sytuacji wyspa szybko traci zaufanie rynków. Rentowność 10-letnich obligacji oscyluje wokół 14 proc. Mało kto wierzy w zapowiadany przez rząd 0,6-proc. wzrost gospodarczy. Bardziej realne są prognozy MFW, przewidujące 1,2-proc. recesję. A i to może się okazać zbyt optymistyczne, jeśli Grecja opuści strefę euro i rozpocznie się paniczne wycofanie greckich depozytów z banków na Cyprze.
Do tej pory Nikozja wolała szukać pomocy poza Unią. W ub.r. Cypr wynegocjował od Rosji pożyczkę wartą 2,5 mld euro. Wciąż trwają też negocjacje w sprawie kredytu z Chin. Podobni kredytobiorcy są wygodniejsi od struktur unijnych, ponieważ z ich pieniędzmi nie wiążą się daleko idące warunki związane z naprawą finansów publicznych czy bolesnymi społecznie oszczędnościami. Pomoc z Moskwy i Pekinu okazała się niewystarczająca.
System naczyń połączonych
Cypryjczycy cierpią ze względu na bliskość Grecji. Choć ruch Enosis, domagający się połączenia obu państw, stracił na znaczeniu, Ateny i Nikozja pod względem finansowym stanowią niemalże jeden organizm. Cypryjskie banki pożyczyły Grekom (państwu i firmom prywatnym) 25 mld euro. To więcej, niż wynosi roczny PKB wyspy. Groźna jest także perspektywa masowego wycofywania depozytów przez obywateli greckich, np. na skutek wycofania się Aten ze strefy euro. W ciągu ostatnich dwóch lat Grecy przelewali oszczędności na cypryjskie konta, łudząc się, że będą bezpieczniejsze na wyspie.