Polska waluta znowu gwałtownie traci na wartości – to za sprawą coraz słabszej europejskiej waluty, której gwałtownie pozbywają się traderzy, słuchający coraz gorszych wieści z Grecji i Hiszpanii.

Ok. 13.00 dolar zyskał w ciągu trzech miesięcy w stosunku do złotego ponad 15 procent i trzeba za niego zapłacić już ponad 3,58 zł, podobnie jest z frankiem, kosztuje ponad 3,68 (wzrost 3-miesięczny do złotego o ponad 7,5 proc.) oraz z euro – ten zdrożał od marca o 7 proc. Do 4,42 zł.

"Nastroje na rynkach finansowych pozostają słabe. Zaufanie do wspólnej waluty jest nikłe. Na tym wszystkim traci złoty" - ocenia analityk X-Trade Brokers Marcin Kiepas.

Dodał, że negatywne nastroje to w dalszym ciągu głównie zaniepokojenie sytuacją Hiszpanii i Grecji, co rzutuje na perspektywach całej strefy euro. "Dodatkowo humorów inwestorom nie poprawiają słabe dane z USA, jakie ostatnio zostały opublikowane.

Początek najbliższego tygodnia może być jeszcze gorszy dla euro i tym samym dla złotego

Podobnie ocenia perspektywę na rynkach finansowych główny analityk DM BOŚ Marek Rogalski. W swoim południowym komentarzu twierdzi, że padek relacji euro do dolara poniżej 1,20 w perspektywie 1-2 tygodni jest coraz bardziej coraz bardziej realny.

Ostatnie dni pokazują tylko, że potencjalne korekty w górę są dość szybko wykorzystywane przez chcących korzystnie wejść w dolara. W efekcie dzisiaj złamany został ważny poziom wsparcia na 1,2330 (minimum to 1,2310), co jasno wskazuje, iż rynek zmierza w okolice 1,1876, a więc na minimum z czerwca 2010 r. Po drodze można jeszcze wskazać wsparcia 1,2144-53 (z tego samego okresu) i oczywiście psychologiczną barierę 1,20. Rośnie ryzyko, iż nowy tydzień zaczniemy od luki spadkowej – gdyby pojawiły się kolejne złe informacje z Hiszpanii – pisze Marek Rogalski.

A to oznacza, że powoli musimy przyzwyczajać się do powrotu drogiego franka, euro i dolara.