Niemcy i inne kraje północnej Europy chcą powstrzymać transfer kapitału z oddziału banków włoskich, hiszpańskich, greckich czy portugalskich działających za granicą.
Jak napisał wczoraj „Wall Street Journal”, nadzory finansowe w tych krajach robią wszystko, by uniemożliwić wysysanie pieniędzy.
Najostrzejszy spór wybuchł między Niemcami i Włochami. Od 2005 roku UniCredit jest właścicielem niemieckiego banku HBV, który ma w Republice Federalnej 940 oddziałów, na kontach zgromadził 170 mld euro i zatrudnia 19 tys. pracowników.
Jednak po wybuchu kryzysu finansowego UniCredit próbował ściągnąć część kapitału z Niemiec do centrali we Włoszech. A na to nie zgodzili się Niemcy. Spór jest pochodną regulacji przyjętych w Unii w 2003 roku. Zgodnie z nimi kontrolę nad oddziałem banku zagranicznego sprawują dwa nadzory bankowe: kraju, w którym prowadzi działalność oddział banku, oraz miejsca, gdzie znajduje się jego centrala.
Aby zemścić się na Niemcach, Włosi poddali z kolei specjalnym rygorom oddział Deutsche Banku działający u nich. W szczególności wymusili, aby prowadził działalność wyłącznie w oparciu o fundusze własne. We Frankfurcie uznano, że to przejaw dyskryminacji.
Spór wybuchł także między Paryżem a Londynem, kiedy władze brytyjskie wystąpiły o poufne dane o kondycji francuskich banków, których oddziały działają w Zjednoczonym Królestwie. Zabroniono także brytyjskiemu oddziałowi Santandera transferu funduszy do centrali w Hiszpanii mimo narastających kłopotów hiszpańskich banków.
Swoje interesy forsuje także Grecja. Zabroniła ona greckim oddziałom francuskich banków Societe Generale i Credit Agricole korzystania ze specjalnej linii kredytowej udostępnionej przez grecki bank centralny. Miała być ona zarezerwowana wyłącznie dla lokalnych instytucji finansowych. Paryż uznał, że to dyskryminacja. I to tym większa, że fundusze pomocowe dla Grecji pochodzą w znacznym stopniu od francuskich podatników.
Zaraz po wybuchu kryzysu Austria wprowadziła z kolei ograniczenia dla lokalnych banków w transferowaniu funduszy do krajów Europy Środkowej. To wywołało ostry sprzeciw Węgier i Rumunii. Wiedeń częściowo poluzował od tego czasu ograniczenia.
– Narastający spór grozi rozbiciem jednolitego rynku i zablokowaniem swobodnego przepływu kapitału w ramach Unii. A to może pogłębić kryzys – ostrzega Andrea Beltratti, prezes włoskiego banku Intensa Sanpaolo. Z kolei zezwolenie na wysysanie kapitału z oddziałów np. w Europie Środkowej grozi zablokowaniem akcji kredytowej w regionie.
Próbą rozwiązania sporu na gruncie europejskim było powołanie w Londynie Europejskiego Urzędu Nadzoru Finansowego (EBA). Jak wskazuje „WSJ”, kilkakrotnie interweniował on w państwach unii walutowej na rzecz zniesienia restrykcji w przepływie kapitału. Jednak kompetencje EBA są zbyt małe, aby mógł się przeciwstawić władzom w Berlinie czy Paryżu.