Tylko jeden spośród kilku zapytanych przez nas banków inwestycyjnych działających w naszym kraju zamierza wykorzystać Euro 2012 do promocji polskiego rynku.
Na taki krok zdecydował się portugalski bank inwestycyjny Espirito Santo. – Uważamy, że ta impreza to doskonała okazja do promocji polskiego rynku kapitałowego. Będziemy zapraszać inwestorów na mecze – twierdzi Jose Maria Ricciardi, szef Espirito Santo. Dla tej instytucji Polska jest jednak jednym z trzech najważniejszych rynków zagranicznych, obok hiszpańskiego i brazylijskiego. Obecnie bank ma około 2 proc. udziału w polskim rynku maklerskim i stara się sukcesywnie go zwiększać (w hiszpańskim ma 7,3 proc. udziału, w brazylijskim 1,1 proc.).
Jednym z powodów, dla których inne banki nie planują zapoznać inwestorów z Polską przy okazji Euro, jest brak wiary w to, że mistrzostwa poprawią rozpoznawalność naszego kraju.
– Mistrzostwa mogą mieć najwyżej jakiś niewielki wpływ na przejściowe umocnienie się złotego. W końcu nasz kraj odwiedzi wielu zagranicznych turystów, którzy wymienią swoją walutę na naszą – mówi Michał Dobak, szef polskiego oddziału szwajcarskiego banku UBS. Podkreśla, że Euro 2012 miało pozytywny wpływ na polską gospodarkę przede wszystkim jako bodziec do rozpoczęcia lub ukończenia inwestycji infrastrukturalnych, które i tak musiałyby zostać zrealizowane.
UBS nie wykorzysta Euro 2012 jako platformy marketingowej, podobnie jak niemiecki Deutsche Bank czy szwajcarski Bank Sarasin. Jakie są przyczyny? W przypadku każdej z firm trochę inne. – Nie wykorzystujemy mistrzostw piłkarskich, gdyż nasza strategia marketingowa zakłada wspieranie sztuk pięknych. Nasze zaangażowanie w wydarzenia sportowe jest sporadyczne, wśród nich są np. turniej tenisowy Swiss Indoors w Bazylei czy Konkurs Skoków przez Przeszkody CSI w Poznaniu – wyjaśnia Yves Sarasin, dyrektor zarządzający przedstawicielstwem Banku Sarasin w Polsce.
Z kolei centrala UBS lubi zapraszać swoich klientów na wydarzenia sportowe, ale – jak mówi Michał Dobak – w tym roku wolała postawić na igrzyska olimpijskie w Londynie, który jest przecież jednym z największych centrów finansowych świata. Przedstawiciele zespołu bankowości inwestycyjnej Deutsche Banku – który jest najliczniejszy w Polsce, pracuje w nim około 200 osób – nie chcieli zdradzić, czemu nie zapraszają inwestorów na mistrzostwa.
Według Alessandro Bee, ekonomisty Banku Sarasin, organizacja Euro 2012 może jednak przynieść naszemu krajowi korzyści w długim terminie. Warunek: musi być sprawna. – Efektem byłby wzrost zaufania inwestorów zagranicznych, co z pewnością przełożyłoby się na inwestycje w papiery spółek i w realną gospodarkę – uważa Bee.
Inwestorzy zagraniczni to grupa niezwykle ważna dla GPW: od dwóch lat ma 47-proc. udział w obrotach na rynku głównym. Większa rozpoznawalność Polski mogłaby spowodować większy napływ środków na polski rynek oraz poprawić ocenę gospodarki.

Tylko Espirito Santo zaprasza finansistów na mecze

Do Euro 2012 jeszcze 11 dni