Nie trzy, lecz cztery firmy zgłosiły gotowość do udziału w przetargu na 26 śmigłowców dla wojska - wynika z komunikatu MON. Oprócz Eurocoptera i Sikorsky'ego startują też oddzielnie AugustaWestland i PZL Świdnik, należące do tej samej grupy kapitałowej.

14 maja, kiedy minął termin składania dokumentów przez firmy, MON poinformował, że dokumenty złożyły Eurocopter SAS, Sikorsky International Operations Inc. oraz AgustaWestland S.p A. Jednak w piątek na stronie internetowej resortu pojawił się komunikat, w którym Inspektorat Uzbrojenia, informuje, że "w trakcie procedury weryfikacyjnej" złożonych dokumentów komisja ustaliła, że "w ramach grupy kapitałowej AgustaWestland dwa podmioty złożyły oddzielnie dokumenty". Chodzi o włosko-brytyjski koncern AgustaWestland S.p.A. oraz WSK PZL Świdnik S.A.; AgustaWestland jest większościowym udziałowcem fabryki w Świdniku.

"Oznacza to, że w postępowaniu biorą udział cztery firmy" - powiedziała PAP rzeczniczka prasowa Inspektoratu Uzbrojenia ppłk Małgorzata Ossolińska. Dodała, że obecnie komisja odpowiedzialna za postępowanie ciągle weryfikuje dokumenty złożone przez firmy.

Nie startują Rosjanie

Eurocopter SAS to spółka europejskiego koncernu lotniczo-zbrojeniowego EADS, zaś amerykańska Sikorsky International Operations Inc. jest właścicielem PZL Mielec. W przetargu nie wystartował rosyjski Rosoboroneksport, choć w dniu rozpoczęcia postępowania, 29 marca, firma zapowiadała, że chce w nim uczestniczyć; przyznała zarazem, że warunki są trudne do spełnienia.

MON chce kupić 26 śmigłowców wielozadaniowych

W przetargu MON chce kupić 26 śmigłowców wielozadaniowych dla Wojsk Lądowych, Sił Powietrznych i Marynarki Wojennej. Maszyny w różnych wersjach mają być skonstruowane na podstawie jednego wspólnego typu.

Dla Wojsk Lądowych MON chce kupić 16 śmigłowców w wersji transportowej. Siły Powietrzne mają otrzymać trzy maszyny przystosowane do misji poszukiwawczo-ratowniczych, a Marynarka Wojenna siedem maszyn - cztery do zwalczania okrętów podwodnych i trzy poszukiwawczo-ratownicze.

Dostawy śmigłowców przewidziano na lata 2015-17, przedtem wybrany w przetargu oferent ma dostarczyć symulatory. Szef MON Tomasz Siemoniak przyznawał wcześniej, że przetarg na 26 śmigłowców to początek procesu wymiany wiropłatów w polskiej armii.

Obecnie do zadań transportowych, poszukiwawczych i zwalczania okrętów polska armia używa Mi-8 i Mi-17 oraz morskich Mi-14 produkcji radzieckiej i rosyjskiej oraz lżejszych śmigłowców polskiej produkcji Sokół i Anakonda. MON chce, by produkcja i serwis nowych śmigłowców odbywały się w kraju.

W Polsce działają dwa zakłady wytwarzające śmigłowce - PZL Świdnik oraz PZL Mielec. Remontów i modyfikacji śmigłowców produkcji rosyjskiej dokonują należące do MON Wojskowe Zakłady Lotnicze nr 1 w Łodzi.

Ostatniego zakupu śmigłowców - pięciu Mi-17 - MON dokonało w 2010 r. w ramach pilnej potrzeby operacyjnej dla kontyngentu afgańskiego. Minister obrony Bogdan Klich mówił wtedy, że "jest to ostatnia partia śmigłowców produkcji poradzieckiej". W styczniu br. szef Sztabu Generalnego WP gen. Mieczysław Cieniuch za "mało prawdopodobne" uznał, "by wygrały śmigłowce obecnie używane".

Do wymiany 250 śmigłowców

Zakupy śmigłowców zapowiadano od kilku lat, przewidując, że z ponad 250 wojskowych helikopterów do 2018 r. trzeba będzie wycofać dwie trzecie. Za rządów PiS zapowiadano "narodowy program śmigłowcowy" - zakup 156 opartych na wspólnej platformie śmigłowców dla wojska, służb MSW i pogotowia ratunkowego. Zamiar wybrania wspólnej platformy dla śmigłowców do bardzo różnych zadań i koszty takiego zakupu okazały się nierealne. Jako pierwsze nowe maszyny kupiło w 2007 r. Lotnicze Pogotowie Ratunkowe, wybierając śmigłowce Eurocopter EC-135.