Od początku maja baryłka ropy potaniała o 15 proc. Ale na stacjach taniej nie będzie. Wszystko przez silnego dolara.
Od początku miesiąca znacząco tanieje ropa naftowa na giełdach. To efekt oddalenia się groźby wybuchu konfliktu zbrojnego z Iranem i spowolnienia gospodarczego w Europie. Nie oznacza to jednak, że możemy się spodziewać spadku cen na stacjach w Polsce, bo przeszkadza w tym umacniający się dolar.
Wprawdzie wczoraj zarówno Brent, jak i West Texas Intermediate zdrożały o niespełna 1 proc. wskutek doniesień o trudnym przebiegu rozmów z Teheranem na temat jego programu atomowego, ale nie zmienia to wyraźnego trendu. – Rynek spodziewa się, że Iran może ponownie usztywnić swoje stanowisko, ale biorąc pod uwagę grecki kryzys, będzie to chwilowy wzrost – wyjaśnia Tamas Varga, analityk z PVM Oil Associates.
Cena baryłki notowanej w Londynie ropy typu Brent od początku maja spadła z prawie 120 dolarów do około 106 i jest obecnie na poziomach nienotowanych od stycznia. Jeszcze bardziej ten trend widać w przypadku WTI w Nowym Jorku – tylko w ciągu maja jej cena zmniejszyła się o 15 proc., a w środę zeszła nawet poniżej 90 dolarów, czyli najniżej od siedmiu miesięcy.
Wzrost cen ropy, który nastąpił między początkiem roku a marcem, był spowodowany embargiem nałożonym przez USA i UE na irańską ropę i obawą, że spór z Teheranem może się zakończyć konfliktem zbrojnym. Do tego wydawało się, że drugi bailout dla Grecji uspokoi sytuację w strefie euro i uniknie ona recesji.
Jednak sytuacja całkowicie się odwróciła – wskutek zbliżających się wyborów prezydenckich w USA nie ma mowy, by Ameryka rozpoczynała interwencję, zresztą odczuwający skutki sankcji Iran jest skłonny przynajmniej do rozmów. W Europie z kolei wzrosło prawdopodobieństwo, że Grecja będzie musiała opuścić strefę euro, a kolejne państwa wpadają w recesję. Mniejsza produkcja powoduje, że spada popyt na ropę.
Na dodatek dochodzą jeszcze inne czynniki, które też przyczyniają się do spadku cen surowca. Eksport irackiej ropy osiągnął w tym roku najwyższy poziom od ponad 30 lat, a do 2015 r. kraj ten chce podwoić wydobycie. Natomiast libijski przemysł naftowy szybciej, niż się spodziewano, odbudowuje się ze zniszczeń powstałych wskutek wojny domowej. Spada także tempo wzrostu gospodarczego Chin, które są drugim największym konsumentem ropy na świecie, zaś do spadku notowań przyczyniła się też informacja Departamentu Energii o wzroście zapasów surowca. – Ceny ropy spadają w związku z obawami o Europę i optymizmem w sprawie Iranu. To jest to, co kieruje teraz rynkiem – uważa Phil Flynn z funduszu PFGBest.
Spadki na giełdach na razie mogą jedynie zatrzymać wzrost cen na stacjach benzynowych w Europie, a nie doprowadzić do ich spadku. Wraz z rosnącymi obawami o Grecję umacnia się dolar, w którym notowane są surowce. Tym bardziej dotyczy to Polski, bo złotówka traci na wartości i wobec amerykańskiej waluty, i euro.

Cena baryłki Brent spadła w ciągu trzech tygodni ze 120 do 106 dolarów