Pogłębiające się obawy o przyszłość Grecji, a co się z tym wiąże całej strefy euro, stały się w poniedziałek źródłem gwałtownej wyprzedaży ryzykownych aktywów na rynkach globalnych. Główne europejskie giełdy spadły po około 2%. Euro osłabiło się do dolara, wyznaczając nowe 4 miesięczne minimum. Taniały też surowce, w tym ropa i miedź. Mocno ucierpiał również złoty, tracąc do wszystkich głównych walut.

Kurs USD/PLN wzrósł dziś do 3,3612 zł z 3,2852 zł w piątek na zamknięciu. Notowania EUR/PLN podskoczyły natomiast do 4,3165 zł z 4,2474 zł. Ostatni raz dolar i euro były tak drogie w drugiej połowie stycznia br. Za franka szwajcarskiego trzeba zapłacić 3,59 zł.

Wyprzedaż nie ominęła też rynku długu. Efektem był wzrost rentowności 10-letnich obligacji Hiszpanii do poziomów nie obserwowanych od końca listopada 2011 roku, gdy inwestorzy poważnie obawiali się o rozpad strefy euro. Na drugim biegunie znalazł się, tradycyjnie uważany za bezpieczny, niemiecki dług. Ceny obligacji Niemiec rosły, a rentowność 10-letnich obligacji wyznaczyła nowe historyczne minimum.

Humorów inwestorom z pewnością nie poprawiły dane o produkcji przemysłowej strefie euro. W marcu roczna dynamika produkcji spadła o 2,2% wobec spadku o 1,5% miesiąc wcześniej i wobec prognozowanego przez rynek spadku o 1%.

Polityczny pat jaki ma miejsce w Grecji po przeprowadzonych 6 maja wyborach parlamentarnych, gdy poszczególnym liderom politycznym nie udaje się stworzyć nowego rządu, istotnie zwiększa ryzyko inwestycyjne na świecie, powodując ucieczkę inwestorów od ryzykownych aktywów. Obawiają się oni, że powtórzone wybory w Grecji wyniosą do władzy partie skrajne (w sondażach prowadzi Koalicja Radykalnej Lewicy), co ostatecznie zakończy się zaprzestaniem reform i wypchnięciem Grecji ze strefy euro. Tymczasem ta ostatnia na taki scenariusz nie jest gotowa. O tym, na ile realny jest ten scenarius być może będzie wiadomo jeszcze w poniedziałek, po zakończeniu wieczornego spotkania greckich liderów politycznych z prezydentem Karolosem Papuliasem.

Poniedziałkowa gwałtowna przecena złotego istotnie zmieniła układ sił na wykresach USD/PLN i EUR/PLN. O ile jeszcze w piątek można było mieć nadzieję, że obie pary pozostaną w delikatnych kanałach wzrostowych, w jakich poruszają się od przełomu lutego i marca, to dziś nadzieje te zostały brutalnie spacyfikowane. Wybicie órą z kanałów jest na tyle dynamiczne, że opierając się tylko i wyłącznie na analizie technicznej można prognozować umocnienie dolara do 3,40 zł, a euro do 4,35 zł.

We wtorek Główny Urząd Statystyczny opublikuje kwietniowe dane o inflacji CPI w Polsce. Oczekiwana jest jej stabilizacja na poziomie 3,9% R/R. Niezależnie od tego jakie będą to dane, to nie one będą determinować zachowanie złotego. Ono wciąż będzie kreowane przez sytuację na rynkach globalnych. Kluczowe będą nie tylko doniesienia z Grecji, ale też wyniki spotkania Merkel – Hollande, publikacja wstępnych szacunków PKB dla Niemiec, Francji i strefy euro za okres I kwartału, majowy odczyt indeksu ZEW oraz seria danych makroekonomicznych z USA (m.in. sprzedaż detaliczna, indeks NY Empire State).

Marcin Kiepas