Hiszpania przejęła ostatnio miejsce Włoch jako kraju, od którego zależeć może przyszłość Europy. Rosną rentowności hiszpańskich obligacji, a udany przetarg papierów stał się wydarzeniem tygodnia.
To pokazuje, jak duże napięcie wywołują perspektywy Hiszpanii. Problemy tamtejszej gospodarki powiązane są przede wszystkim z rynkiem nieruchomości, wciąż znajdującym się w recesji. Z nim powiązany jest zarówno sektor bankowy, jak i pośrednio cała realna gospodarka, w tym rynek pracy i dochody podatkowe. Hiszpania w 2012 r. znajduje się w recesji, która jest szacowana na zapaść od 2 do nawet 3 procent.
Wprowadzane oszczędności, również po stronie wydatkowej, w krótkim okresie zmniejszają siłę nabywczą społeczeństwa. Jednak przede wszystkim gospodarka Hiszpanii musi osiągnąć poziom równowagi, w tym głównie na rynku mieszkaniowym, i dopiero od tego momentu będzie możliwy wzrost. Jak widać z danych, taki moment jeszcze nie nastąpił.
A polityków europejskich uśpiło ostatnie kilka miesięcy, kiedy EBC zalał płynnością cały europejski rynek bankowy, dzięki czemu środków do zakupów obligacji było wręcz w nadmiarze. Ale, jak wspominałem wcześniej na łamach DGP, zalanie płynnością nie rozwiązało strukturalnych problemów Europy. Ten chwilowy błogostan uśpił też rynki finansowe, które przez pewien czas zaczęły wyceniać niejako koniec kryzysu w Europie. Krótko to jednak trwało i znowu mamy do czynienia z nerwowością. Wynika ona przede wszystkim z ryzyka, że sytuacja znów wymknie się spod kontroli. Dzisiaj coraz częściej można przeczytać szacunki potencjalnej restrukturyzacji hiszpańskiego długu. Na szczęście diabeł już nie taki straszny.
Skoro udało się przeprowadzić taki proces w sposób kontrolowany i skuteczny w Grecji, tak samo można będzie działać w Hiszpanii. Sądzę jednak, że o ile w przypadku Grecji restrukturyzacja długu była od początku przesądzona, to w przypadku Hiszpanii sprawa nie jest aż tak oczywista. Co do skali publicznego długu Hiszpania na tle Unii nie wypada słabo, jest on wciąż poniżej 80 procent w relacji do PKB. Gorzej z długiem prywatnym, który narasta, a co gorsza, nie sposób rzetelnie ocenić jego skali.
Wraz z dalszym spadkiem cen na rynku nieruchomości może dojść do znacznie głębszego niż obecnie pogorszenia kondycji zarówno przedsiębiorstw, jak i finansujących ich banków. W efekcie zwiększy to skalę zadłużenia. I z takim właśnie procesem będziemy mieć do czynienia co najmniej przez cały bieżący rok. Stąd też niepewność rynków finansowych i obawy o czarny scenariusz. Wciąż daleko nam jeszcze do sytuacji, w której można by stwierdzić, że najgorsze mamy już za sobą.
Wszelkie scenariusze rozpadu euro pojawiają się zwykle wtedy, gdy jeden z krajów przeżywa głębsze trudności. Nie zaliczyłbym jednak takiego rozwiązania do arsenału prawdopodobnych zdarzeń. Jednak same już tylko obawy pogłębiają niepewność i pogarszają nastroje. Przez najbliższe miesiące będziemy mieć do czynienia ze stałą huśtawką nastrojów, ważne, aby politycy nie dali się po raz kolejny temu zwieść, tak jak uczynił to nowy premier Hiszpanii Rajoy. Zasilenie w płynność systemu bankowego przez EBC uśpiło czujność i zachęciło do odłożenia w czasie niezbędnych reform.
A innej drogi niż żmudna i niepopularna dla krajów Południa nie ma. Rynek musi osiągnąć poziom równowagi, ważne jednak, aby nie doprowadzić poprzez efekt domina do zapaści systemu bankowego i pośrednio całej gospodarki. Stąd też wydaje się niezbędne, drogą Stanów Zjednoczonych, dokapitalizowanie banków, tak aby uniknąć czarnego scenariusza. W realnej gospodarce oprócz oszczędności kluczowe są reformy podażowe, w przypadku Hiszpanii szczególnie rynku pracy, po to, aby zwiększyć elastyczność gospodarki.
Poza Hiszpanią wciąż bardzo trudna sytuacja panuje w Portugalii, gdzie prawdopodobieństwo restrukturyzacji długu należy wycenić bardzo wysoko. Zacięło się też ostatnio we Włoszech, gdzie rząd premiera Montiego ma poważne trudności z przeprowadzeniem reformy rynku pracy. Te czarne chmury, które znów zebrały się nad Europą, powinny pomóc reformatorom, bo niektórzy już uwierzyli, że wystarczy to, co jest. Niestety wychodzenie z kryzysu zadłużenia i utraty konkurencyjności będzie długotrwałe. I o tym nie można zapominać.
Europejski Bank Centralny przywrócił płynność rynku bankowego, ale nie rozwiązał problemów strukturalnych. I już mamy problemy w Hiszpanii