Zdaniem ekonomistów Europejski Bank Centralny raczej zdecyduje się na wznowienie kontrowersyjnego programu wykupu rządowych obligacji niż na kolejną rundę trzyletnich pożyczek dla banków komercyjnych.

Na 22 ekonomistów ankietowanych w tym tygodniu, aż 17. przewiduje, że EBC będzie zmuszony do wznowienia zakupu obligacji. Tylko jeden ekspert opowiada się za kolejną transzą trzyletnich pożyczek, a dziewięciu sądzi, że bank centralny rozważy skrócenie terminu swej niekonwencjonalnej akcji kredytowej – do roku lub dwóch lat – relacjonuje agencja Bloomberg.

Ken Wattref, główny ekonomista BNP Paribas w Londynie także opowiada się za programem wykupu rządowych papierów dłużnych, ale przyznaje, że nie jest to wcale takie oczywiste. „Osiągniecie w tej sprawie konsensusu w radzie banku będzie trudne” – podkreśla.

Program wykupu obligacji wywołał podziały w łonie rady zarządzającej EBC, zwłaszcza jej niemieccy członkowie argumentowali, że w ten sposób zaciera się granice między polityką monetarną i fiskalną. Zamrożono go w miesiąc po tym, jak gigantyczny zastrzyk pieniędzy z EBC w rozmiarze 1 biliona euro wyhamował wyprzedaż włoskich i hiszpańskich obligacji, co groziło dezintegracją Eurolandu.

Wraz z powrotem napięć oraz ponownym wzrostem kosztów kredytu dla Hiszpanii i Włoch część ekonomistów zaczyna twierdzić, że tzw. LTRO, długoterminowe operacje finansowe, nie były wcale takim czynnikiem zmian, za jakie je uważano.

„Piętrzą się dowody na to, że LTRO są dość toksyczne dla banków i bynajmniej nie spełniają swej roli” – mówi James Nixon, główny ekonomista ds. europejskich w Societe Generale w Londynie, a zarazem były pracownik EBC.

Obecnie efekty zmian na rynku obligacji zupełnie wygasają, a banki pozostały z aktywami, których inwestorzy coraz bardziej się obawiają – wtóruje Jacques Cailloux, główny ekonomista ds. europejskich w Royal Bank of Scotland w Londynie. “Coś jest złego, kiedy przejmuje się aktywa, które w listopadzie były uznawane za ryzykowane, a w styczniu zostały opatrzone etykietką: pozbawione ryzyka”. I dodaje, że gdy sytuacja na rynku rządowych obligacji się pogorszy, banki znajdą się pod ogromną presją ze strony rynków.