Z najnowszych danych opublikowanych przez rosyjski rząd wynika, że w zeszłym miesiącu Gazprom dostarczał do granicy z Niemcami gaz po średniej cenie niemal 440 dol. za 1000 m sześc., co oznacza wzrost o 33,7 proc. w porównaniu z lutym 2011 roku.

Informację podała rosyjska agencja RBC powołując się na Ministerstwo Rozwoju Gospodarczego, ale nie ujawniła, ile za gaz płaciły poszczególne kraje UE, których firmy zawarły kontrakty długoterminowe z rosyjskim koncernem. Gazprom zarabia coraz więcej na sprzedaży surowca za granicę dzięki wysokim notowaniom ropy naftowej, bo to na ich podstawie obliczana jest cena gazu w kontraktach z importerami.

W lutym rosyjska firma, która jest największym producentem gazu na świecie, prognozowała, że w tym roku średnia cena gazu eksportowanego do Europy wyniesie 415 dol. za 1000 m sześc. To oznaczałoby 8 proc. wzrost w porównaniu z 2011 rokiem. Ale wszystko zależy od rozwoju sytuacji na rynku naftowym, a ta nie sprzyja importerom surowców.

PGNiG płaci za gaz 500 dol za m sześc.

Dlatego wiele firm europejskich od kilku miesięcy zabiega w Gazpromie o obniżkę ceny, a gdy rozmowy nie przynoszą efektów, kierują sprawę do rozstrzygnięcia Międzynarodowego Arbitrażu. Na takie kroki zdecydowały się m.in. niemiecki koncern RWE oraz Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. Zarząd PGNiG nie ujawnia, ile płaci za rosyjski gaz, ale jak ustaliła PAP, chodzi o kwotę ok. 500 dolarów za każdy 1000 m sześc.

Dlatego polska firma, jak przyznał w ubiegłym tygodniu wiceprezes Radosław Dudziński, zamierza sprowadzić w tym roku z Rosji 85 proc. zakontraktowanego w Gazpromie surowca, czyli 8,7 mld m sześc. Resztę niezbędnego importu chce kupić od innych firm, głównie na niemieckim rynku. Ze źródeł zbliżonych do PGNiG wynika, że cena tego surowca może być nawet o 20 proc. niższa.

Gazprom obniżył symbolicznie cenę gazu dla kilku państw

W styczniu szefowie Gazpromu zgodzili się wprawdzie na tymczasową obniżkę cen dla kilku swoich klientów i partnerów, ale według ekspertów, zmiana jest symboliczna i nie wyniosła więcej niż 5 procent. Wówczas z upustu skorzystały francuski GDF Suez, niemiecki Wingas, słowacka spółka SPP oraz Sinergie Italiane austriacka Econgas. Do tej grupy firm w lutym dołączył włoski koncern energetyczny ENI, który należy do strategicznych partnerów Gazpromu w Europie.

Na początku lutego media informowały, powołując się na dokumenty przygotowane przez szefów Gazpromu dla analityków, że w tym roku koncern planuje sprzedać Europie 154 mld m. sześc. gazu. Jest to o 10 mld metrów mniej niż zakładała prognoza z listopada 2011 roku, ale i tak wydatki na importowany gaz z Rosji będą wysokie.

Unia Europejska zależy do importu gazu, a Rosja pokrywa ok. 27 proc. zapotrzebowania. Przed skutkami wysokich kosztów importu surowców energetycznych, w tym gazu, ostrzega Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA). Jej główny ekonomista Fatih Birol w wywiadzie dla agencji Dow Jones poinformował, że na import gazu kraje unijne będą musiały wydać w tym roku nawet 100 mld dolarów.