Spółka Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo ruszyła z wierceniami w Lubyczy Królewskiej i dogaduje się z innymi państwowymi firmami. Czy złoża gazu łupkowego na Lubelszczyźnie okażą się wystarczające?
To trzeci odwiert Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa w poszukiwaniu gazu niekonwencjonalnego w Polsce. Z wcześniejszych jeden okazał się perspektywiczny (koncesja Wejherowo), poszukiwania w Markowoli (woj. mazowieckie) zakończyły się fiaskiem. Tym razem przedstawiciele PGNiG są pewni sukcesu. Południowo-wschodnia Polska jest jednym z obszarów, na którym powinny występować bogate złoża. – Koncesja Tomaszów Lubelski, na której wiercimy otwór Lubycza Królewska-1, zlokalizowana jest w najbardziej atrakcyjnym rejonie. Gaz jest tu położony płytko – mówi Jan Potera, dyrektor ds. geologii w sanockim oddziale PGNiG.
Na razie spółka wywierciła otwór o głębokości 30 metrów. Docelowo ma on mieć 4300 m. Prace potrwają sto dni. – Poznamy potencjał złoża i będziemy wiedzieli, jakie kroki podjąć dalej – tłumaczy Grażyna Piotrowska-Oliwa, prezes PGNiG. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, wydobycie w Lubyczy Królewskiej mogłoby ruszyć w 2015 r. Wcześniej, w 2014 roku, gaz miałby popłynąć z pomorskiej koncesji Wejherowo.
Zdaniem Mikołaja Budzanowskiego, ministra skarbu, by rozpocząć produkcję gazu i ropy z łupków, nie potrzebujemy 10 czy nawet 5 lat. – Wstępną produkcję możemy rozpocząć znacznie szybciej – uważa. Budowa kopalni trwa 2 – 3 miesiące. – Aby uruchomić produkcję, wystarczy teren o powierzchni 200 x 200 m i odwierty na głębokość 3 km, które można dziś wykonać nawet w ciągu 12 dni pracy non stop – podkreśla.
PGNiG ma 15 koncesji, najwięcej ze wszystkich firm, i stara się o kolejne. Do wykonania odwiertu na Lubelszczyźnie PNiG Kraków, spółka poszukiwawcza PGNiG, zakupiła za 25 mln dol. wiertnię Drillmec 2000. – To najnowocześniejsze urządzenie w Europie. Można je przesuwać z jednego miejsca wierceń na drugie bez demontażu – podkreśla Maciej Załubka, prezes PNiG Kraków. W przypadku tradycyjnych wiertni przesunięcie o kilka metrów zajmuje około 10 dni, co kosztuje 30 tys. dol. za dzień. Drillmec można przemieścić zaledwie w kilka godzin.
Prezes Piotrowska-Oliwa powiedziała nam, że ze względu na wysokie koszty wierceń spółka będzie chciała pozyskać partnerów na swoje koncesje. Jeszcze w kwietniu podpisze umowy o współpracy z KGHM, PGE i Tauronem i przymierza się do kolejnego aliansu. Chodzi o Lotos.
Zbigniew Paszkowicz, zastępca dyrektora generalnego Grupy Lotos, przyznaje, że spółka stara się o wejście na koncesje partnera na Pomorzu. Nie zdradza nazwy firmy, ale wyjaśnia, że negocjacje prowadzone są z firmą polską i jedną z zagranicznych. Porozumienie o współpracy ma zostać zawarte jeszcze w I połowie tego roku.
Według szacunków Państwowego Instytutu Geologicznego wydobywalne zasoby gazu łupkowego w naszym kraju na lądzie sięgają 230,5 – 619,4 mld m sześc. W sumie z zasobami morskimi – w najbardziej optymistycznym scenariuszu – możemy mieć 1,9 bln m sześc. niekonwencjonalnego surowca. Wcześniej Amerykanie prognozowali, że w Polsce kryje się ponad 5 bln m sześc. gazu z łupków.

15 mln dol. tyle średnio kosztuje jeden odwiert do poszukiwania gazu łupkowego

30 tys. dol. kosztuje jeden dzień pracy wiertni. Doba pracy – nawet trzy razy więcej

25 mln dol. tyle kosztuje nowoczesna wiertnia wraz z oprzyrządowaniem