Sklepy odzieżowe oferują rabaty nawet na nowe kolekcje. Najlepsze marki można kupić już z upustem do 70 proc.
Handlowcy z branży odzieżowej szukają sposobu na ożywienie popytu. W styczniu sprzedaż detaliczna odzieży była co prawda o 5,9 proc. wyższa niż przed rokiem, ale dynamika wzrostu niepokojąco spada. Bo jeszcze w grudniu branża odnotowała 16,5-proc. wzrost popytu w porównaniu z rokiem wcześniej.
– Konsumpcja faktycznie słabnie. I pytanie: jak zachowa się w kwietniu czy maju, kiedy przestanie działać efekt niskiej bazy roku poprzedniego – zastanawia się Marek Czachor, analityk Erste Banku. W kwietniu 2011 r. popyt zwiększył się o rekordowe 35,1 proc.
Czy ktoś to kupi?
Producenci obawiają się jednak, że rosnące bezrobocie sprawi, iż coraz mniej klientów będzie skłonnych sprawić sobie nowe spodnie czy kurtkę. W lutym bez pracy było ponad 2,1 mln osób. A może być jeszcze gorzej, bo firmy deklarują wstrzymanie zatrudnienia, a w skrajnych przypadkach także likwidację etatów.
W lutym tego roku w sektorze przedsiębiorstw zatrudniających powyżej 9 osób zatrudnionych było łącznie 5,5 mln pracowników. To o 0,1 proc. mniej, czyli o 8 tys. miejsc pracy niż jeszcze w styczniu. A ubrania, w przeciwieństwie do żywności, nie są artykułem pierwszej potrzeby. Branży odzieżowej grozi tąpnięcie.
Sprzedać za wszelką cenę
Właściciele sklepów z ubraniami i butami wolą więc już dzisiaj sprzedawać towary z upustami, niż zostać z pełnymi magazynami. – Odzież męską, damską i dziecięcą marki F&F z kolekcji wiosennej sprzedajemy z upustem do 70 proc. – mówi Michał Sikora z Tesco Polska.
Taniej odzież można kupić także w sklepach Tatuum, gdzie kurtki i płaszcze z najnowszej kolekcji zostały przecenione o 20 proc. O jedną piątą taniej jest też w butikach Top Secret. Natomiast Wittchen specjalizujący się w skórzanych dodatkach kusi butami przecenionymi nawet o 50 proc. Ale prawdziwa walka o klienta dopiero się zacznie, bo właśnie dołączają do niej najwięksi gracze.
Ruszają promocje w H&M. Klienci, którzy kupią ubrania dla dzieci za co najmniej 100 zł, otrzymają kupon na zakupy uprawniający do 30-proc. rabatu. To jeden z najsprytniejszych rodzajów promocji – sieć kusi rabatem, ale pod pewnymi warunkami. W ten sposób zapewnia sobie większy ruch i wyższe zyski, niż gdyby oferował tylko tradycyjne przeceny. Dlatego możemy być pewni, że z podobnymi promocjami do czynienia będziemy mieli coraz częściej.
Na zasadzie lojalności z kolei opiera się akcja marek Cottonfield i Jackpot. Każdy, kto przyniesie do sklepu tych marek ubranie ze starej kolekcji, otrzyma 20 proc. upustu na produkty z nowej kolekcji. – Stare ubrania są segregowane. Te w lepszym stanie trafiają do potrzebujących, a pozostałe do recyklingu – tłumaczy pracownik jednego ze sklepów należących do firmy IC Companys, rozwijającej salony Cottonfield i Jackpot. Tylko czekać, aż walczące o względy klientów sieci zaczną masowo odkupywać od nich starą odzież i otwierać lumpeksy, w których będą ją sprzedawały.