400 mln zł. Tyle banki, wydawcy kart płatniczych, mają stracić na forsowanej przez Narodowy Bank Polski obniżce opłaty interchange z 1,6 do 1,1 proc. (ma ona nastąpić w tym roku). W praktyce stracą jednak dużo mniej, bo zrekompensują sobie obniżkę prowizji innymi działaniami.
– W pierwszej kolejności prawdopodobnie zredukują kosztowne programy lojalnościowe i rabatowe. Ich ograniczenie będzie łatwiejsze z punktu widzenia marketingowego niż prosta podwyżka opłat bankowych – mówi Tomasz Bursa, analityk Ipopema Securities. Jego zdaniem dopiero w drugiej kolejności podniesione zostaną prowizje dla użytkowników kart, ale tylko tych, którzy plastikiem płacą bardzo rzadko. – Podwyżkę dla wszystkich klientów traktowałbym jako ostateczność, na którą instytucje raczej się nie zdecydują – mówi analityk Ipopemy.
Warto też pamiętać, że prognozowany ubytek w wysokości 400 mln zł może być mniejszy ze względu na wzrost wartości transakcji bezgotówkowych. W IV kw. ubiegłego roku wyniosła ona niemal 30 mld zł, podczas gdy rok wcześniej była o ponad 4 mld zł mniejsza. Obniżenie kosztów obsługi transakcji kartami z dużym prawdopodobieństwem skutkować będzie rozwojem sieci akceptacji i zwiększeniem obrotu bezgotówkowego. Jak mówią analitycy, będzie to jednak proces stopniowy i jego efekty finansowe dla banków będą widoczne po kilku kwartałach.
Istnieje ryzyko, że część obniżki interchange skonsumują agenci rozliczeniowi, którzy też podniosą swoje marże. Prezes największej firmy z tej branży deklaruje, że detaliści będą płacić za obsługę kart mniej. – Nie stanie się to jednak z dnia na dzień, bo umowy, jakie łączą akceptantów z agentami rozliczeniowymi, trzeba aneksować – mówi Janusz Diemko, prezes First Data Polska. A to może potrwać nawet kilka miesięcy od wprowadzenia obniżki.

NBP forsuje obniżkę opłaty interchange z 1,6 do 1,1 proc.

Robert Łaniewski, prezes Fundacji Rozwoju Obrotu Bezgotówkowego, jest przekonany, że agenci rozliczeniowi po spadku interchange szybko obniżą opłaty akceptantom. – Zadeklarowali, że podpiszą się pod porozumieniem zaproponowanym przez NBP, którego jednym z punktów jest właśnie bezpośrednie przełożenie obniżki na stawki dla akceptantów – mówi Robert Łaniewski. Z kolei Andrzej Faliński z Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji twierdzi, iż skutecznym straszakiem jest tu NBP. – Bank centralny zadeklarował, że gdyby porozumienie nie było przestrzegane, poprze nas w staraniu o uregulowanie maksymalnych stawek interchange administracyjnie – przypomina.
Nie ma także co liczyć na to, że po obniżce opłaty od transakcji kartami ceny w sklepach pójdą w dół. Nawet gdyby sklepikarze wprost przełożyli obniżkę prowizji na ceny półkowe, kilkugroszowy spadek ceny kosztującego np. 10 zł dezodorantu pozostanie niezauważony. Poza tym nie ma możliwości, aby sprawdzić, czy po zmniejszeniu opłaty ceny towarów w sklepach spadną. Ale klienci skorzystają inaczej. – Przybędzie miejsc, gdzie będzie można płacić kartą. A poza tym porozumienie zakłada, że wszystkie jego strony będą działać na rzecz rozwoju rynku kart – mówi Andrzej Faliński. W praktyce korzystający z kart płatniczych dostaną np. większe korzyści z programów lojalnościowych oferowanych przez placówki handlowe.