Pod koniec tego roku będziemy wiedzieć, ile pieniędzy i na jakich zasadach trafi z UE do Polski w latach 2014 – 2020. Bruksela domaga się większej kontroli nad wydawaniem środków i ostrzejszych sankcji za uchybienia. Samorządy nie wierzą w sukces polskich negocjatorów i już zapowiadają rezygnację z wielkich inwestycji.
Negocjacje nad pakietem legislacyjnym dla polityki spójności na lata 2014 – 2020 zaczęły się jeszcze w trakcie polskiej prezydencji. Ale dopiero w zeszłym miesiącu rząd mógł oficjalnie rozpocząć rozmowy z KE w tej sprawie (w czasie przewodnictwa w Radzie UE państwo członkowskie nie może dążyć do realizacji własnych interesów).
– Negocjacje z KE powinny zakończyć się na przełomie 2012/2013 r. i wówczas zostaną rozstrzygnięte zasady przyznawania pomocy finansowej w ramach polityki spójności – mówi Piotr Popa, zastępca dyrektora biura ministra rozwoju regionalnego.
Jak samorządy ubiegają się o środki z Unii Europejskiej / DGP
Choć oficjalnie resort twierdzi, że wiele propozycji KE jest zbieżnych z polskimi postulatami, to nie brak punktów zapalnych. Uderzają one przede wszystkim w inwestycje realizowane przez miasta i gminy. Jest już niemal pewne, że w przyszłej perspektywie zniknie tzw. kwalifikowalność VAT, dzięki której Bruksela refunduje dziś koszty brutto przedsięwzięcia. Rezygnacja z tej zasady oznacza, że lokalne władze będą musiały dorzucać 23 proc. wkładu własnego.
Komisja Europejska chce mieć także większy wpływ na sposób wydatkowania unijnych pieniędzy przez beneficjentów oraz ostrzej karać ich w przypadku uchybień. Ma temu służyć tzw. warunkowość oparta na wynikach – nowe narzędzie KE. Dzięki niemu unijni kontrolerzy będą mogli dokonywać okresowych weryfikacji celów osiągniętych przez programy operacyjne (także na koniec realizowanej inwestycji). W przypadku zastrzeżeń będą mogli zawiesić lub nawet odebrać środki na inwestycję.
Komisja nie chce też utrzymywać korzystnej dla nas zasady n+3. Zgodnie z nią środki, które przyznano Polsce na rok 2007 (rok n), można wydatkować do roku 2010 (n+3), środki na rok 2009 – do roku 2012, a te na rok 2010 – do 2013 r. Forsowanie przez KE reguły n+2 w praktyce oznacza, że pieniądze trzeba będzie szybciej wydawać. A to może negatywnie wpłynąć na jakość inwestycji. To może też być kłopot w prowadzeniu dużych projektów powyżej 50 mln euro, bo wymagana akceptacja komisji, a potem liczne kontrole znacznie wydłużą ich realizację.
– Polska jest dobrze przygotowana do toczącej się debaty – zapewnia Ministerstwo Rozwoju Regionalnego. Ale w sukces polskich negocjatorów zdają się nie wierzyć samorządowcy. – Szykujemy się na pesymistyczny scenariusz – mówi skarbnik Katowic Danuta Kamińska. – Unia ma problemy i szuka oszczędności tam, gdzie łatwo je znaleźć. Ręce może nam też wkrótce związać reguła wydatkowa, którą proponuje minister finansów – dodaje.
Samorządowcy przyznają, że sygnały płynące z Brukseli powodują, że duże inwestycje są pod coraz większym znakiem zapytania. Niewykluczone, że np. Katowice będą musiały zrezygnować z dwóch projektów, które władze specjalnie przesunęły z myślą o kolejnej perspektywie UE: rozwoju układu dróg w południowej części miasta i stworzeniu systemu informatycznego integrującego wszystkie jednostki miejskie i ułatwiającemu im współpracę.
W przypadku funduszy UE samorządy stosują zasadę sprawdzoną przy okazji reguły wydatkowej – lepiej już teraz szykować się na porażkę w negocjacjach, niż potem narażać swoje budżety na straty.
Zmiany, jeśli wejdą w życie, najbardziej dotkną inwestycji gminnych
OPINIA EKSPERTA
Trudne czasy, zła perspektywa
Ewa Nowińska, ekspert funduszy europejskich
Nowa perspektywa jest negocjowana w trudnych czasach. Będziemy współzawodniczyć z krajami, które borykają się z problemami finansowymi, dlatego Komisja Europejska będzie poszukiwać oszczędności. A cele tematyczne wydatkowania środków zaproponowane przez KE – odnawialne źródła energii, efektywność energetyczna i innowacyjność przedsiębiorstw – nie są korzystne dla samorządów. Nasza infrastruktura jest za mało rozwinięta, by już myśleć o zielonej energii czy efektywności energetycznej. Powodem jest m.in. brak doświadczenia samorządów np. z formułą PPP czy inne priorytety, jakie stawiają sobie lokalne urzędy, a więc głównie nadrobienie zaległości w infrastrukturze. Duże projekty wymagają większych nakładów i zdolności organizacyjnych. Wyśrubowane normy KE mogą spowodować, że samorządy z nich zrezygnują na rzecz mniejszych, ale pewniejszych projektów.