Najpierw złoty osłabł na skutek informacji z Grecji, potem zaczął rosnąć. Wczoraj przed południem złoty stracił do wszystkich głównych walut po ok. 0,3 proc. Za euro trzeba było płacić prawie 4,19 zł. Za franka szwajcarskiego – 3,47 zł, a za dolara – 3,21 zł.
Inwestorzy realizowali zyski na złotym, za co odpowiadały informacje napływające z greckiego rządu i opozycji. Przez weekend szefowie głównych partii nie chcieli się zgodzić na kolejny pakiet reform – obniżki płacy minimalnej o 25 proc. i likwidację dodatkowych bonusów do wynagrodzeń. Od przyjęcia reform zależy wysokość umorzenia greckiego długu, a także przyznanie nawet 130 mld euro drugiego pakietu pomocowego.
Jednak wczorajsza stosunkowo słaba skala osłabienia euro wobec dolara – ok. 0,38 proc. do ok. 1,30 dol. – która pociągnęła za sobą złotego, wskazuje na to, że inwestorzy oswoili się już z możliwością upadku Grecji. Co ciekawe, po południu nasza waluta zaczęła odrabiać przedpołudniowe straty. Wczoraj ok. godziny 17 wróciła do porannego poziomu z początku handlu, czyli w okolice 4,16 zł za euro. – Na rynek przyszła wiadomość, że Grecy ostateczne rozmowy o koniecznych reformach przesunęli na dzisiaj, co daje nadzieję, że szefowie partii zaakceptują warunki UE – mówi Marek Rogalski, główny analityk DM BOŚ. Pojawiła się plotka, że są w stanie zgodzić się na cięcie płacy minimalnej, ale nie bonusów. Ostateczna decyzja ma zapaść dziś. – Tyle że później musi ją jeszcze zaakceptować parlament. Głosowanie ma się odbyć 13 lutego – tłumaczy Rogalski. A to oznacza, że huśtawka na złotym może potrwać jeszcze przynajmniej kilka dni. Wsparciem dla naszej waluty może być środowe wystąpienie szefa NBP Marka Belki po posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej. Eksperci oczekują, że choć rada nie zmieni stóp, to w uzasadnieniu decyzji pojawią się jastrzębie tony o malejących szansach na obniżkę stóp z powodu wciąż wysokiej inflacji wspartej przez dobre nastroje przedsiębiorców.