Projekt nowego prawa energetycznego zakłada, że do 2020 r. liczniki energii elektrycznej mają zostać zastąpione inteligentnymi urządzeniami. Gigantyczna inwestycja szacowana nawet na 10 mld zł nie została poprzedzona rzetelną analizą – zaalarmowali wczoraj eksperci firmy doradczej Ernst & Young.
– Zgodnie z unijną dyrektywą dotyczącą wspólnego rynku energii każdy kraj członkowski powinien wykonać analizę opłacalności wdrożenia inteligentnego opomiarowania do września 2012 r. Jak dotąd tego nie zrobiono – mówi Jarosław Wajer, partner w Ernst & Young.
Najpierw na Zachodzie, teraz u nas / DGP

Zaoszczędzą odbiorcy

W uzasadnieniu do nowego prawa energetycznego, przygotowanego przez Ministerstwo Gospodarki, można wyczytać, że dzięki wprowadzeniu inteligentnych liczników odbiorcy energii zaoszczędzą ok. 4,8 mld zł. Zapytaliśmy wczoraj resort gospodarki, skąd wziął te obliczenia, ale biuro prasowe nie udzieliło odpowiedzi.
– Nikt nie zweryfikował poprzez wdrożenie pilotażowe, czy polscy odbiorcy zmienią swoje przyzwyczajenia i w ten sposób zaoszczędzą miliardy. Kwota 4,8 mld zł opiera się na założeniach teoretycznych, niesprawdzonych w praktyce, oraz na doświadczeniach z USA oraz krajów skandynawskich, które nijak mają się do Polski – twierdzi Jarosław Wajer.

Energa na pierwszej linii

Licznikowe pilotaże w Polsce dopiero ruszają. Pionierem w nowoczesnym opomiarowaniu chce być Energa, jedna z czterech grup energetycznych. Spółka jako pierwsza ogłosiła, że wymieni wszystkie stare liczniki na nowe. W grudniu rozpoczęła instalowanie pierwszych urządzeń z zaplanowanych ponad 100 tys. Alina Geniusz-Siuchnińska, rzecznik Energi-Operatora, zapewnia, że wymiana liczników będzie dla spółki korzystna, ale nie potrafi wyjaśnić, na jakiej podstawie tak twierdzi.
W bawełnę nie owija Przemysław Zaleski, wiceprezes Enei Operator. – Z żadnej analizy nie wynika, że wymiana liczników na inteligentne jest dla operatorów systemu dystrybucyjnego opłacalna – mówi DGP. Jego zdaniem firmy dystrybucyjne dzięki inteligentnym licznikom będą w stanie szybciej reagować na awarie, obniżyć straty energii na sieci i skuteczniej walczyć ze złodziejami prądu, ale kosztów inwestycji nie odzyskają.
– Z inteligentnych liczników znacznie więcej skorzystają sprzedawcy energii, bo będą w stanie zaoferować klientom ofertę dopasowaną do ich potrzeb – dodaje.
Licznikowej rewolucji broni Andrzej Czerwiński z sejmowej podkomisji ds. energetyki. – Dzięki inteligentnym licznikom możemy zmniejszyć zapotrzebowanie szczytowe, gdy energia jest najdroższa. A przeciętny odbiorca indywidualny mógłby na tym zaoszczędzić nawet 30 proc. kosztów energii – powtarza Andrzej Czerwiński.

Ceny w górę?

Najpierw jednak zapłaci. PSE Operator, zarządca linii przesyłowych, szacuje, że nakłady na licznikową rewolucję w przeliczeniu na punkt pomiarowy wyniosą 552 zł. Rząd zakłada, że firmy dystrybucyjne częściowo będą mogły te koszty odbić sobie w rachunkach wystawianych klientom. Ceny wystrzelą?
Agnieszka Głośniewska z Urzędu Regulacji Energetyki, który ustala wysokość taryf, uspokaja. – Wzrost wynagrodzenia związanego z inteligentnym opomiarowaniem będzie proporcjonalny do rzeczywiście osiągniętych korzyści związanych np. z redukcją strat handlowych i technicznych oraz obniżeniem kosztów odczytów – mówi.
Resort gospodarki uważa, że dzięki wprowadzeniu inteligentnych sieci, których częścią są nowe liczniki, konsumenci będą zainteresowani kontrolowaniem zużycia energii.