Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo zmniejszyło wczoraj ilość gazu ziemnego przesyłanego do swoich największych klientów: PKN Orlen i Zakładów Azotowych Puławy. Dzień wcześniej PGNiG kurek przykręcił Zakładom Chemicznym Police. Ograniczenia potrwają od tygodnia do nawet trzech. Winne są srogie mrozy, które spowodowały drastyczny wzrost zapotrzebowania na ten surowiec.
Dzienne zużycie gazu w Polsce sięga dziś aż 65 mln m sześc., czyli trzy razy więcej niż latem, a według prognoz w ciągu najbliższych dni jeszcze wzrośnie i to do poziomu dotąd niespotykanego w Polsce. PGNiG spodziewa się, że sięgnie ono ponad 70 mln m sześc. na dobę.
Przy obecnej strukturze zaopatrzenia w paliwo zaspokojenie takich potrzeb nie byłoby możliwe. – Dziś 7,5 mln m sześc. gazu na dobę pochodzi z krajowych źródeł, a 42 mln m sześc. z importu – tłumaczy Joanna Zakrzewska, rzecznik PGNiG. Pozostałe 15,5 mln m sześc. spółka pobiera z podziemnych magazynów. Gdy zużycie przekroczy 70 mln m sześc. na dobę do zamknięcia bilansu zabraknie co najmniej 5 mln m sześc. To dużo. Dlatego PGNiG postanowiło sięgnąć do najbardziej wydajnego pod względem wydawania gazu magazynu w Mogilnie (może on dostarczyć nawet 20 mln m sześc. paliwa dziennie). Problem w tym, że zgromadzone tam rezerwy znajdują się w gestii resortu gospodarki. – To zapasy obowiązkowe, na których uruchomienie zgodę musi wydać minister – podkreśla Zakrzewska.

Indywidualni klienci nie muszą się obawiać braku gazu

PGNiG ani Gaz-System, operator systemu przesyłowego, nie mogą wystąpić o uruchomienie zapasów tylko na podstawie obaw o to, że gazu zabraknie. Jak wyjaśnia Małgorzata Polkowska z Gaz-Systemu, przepisy są tak skonstruowane, że by skorzystać z zapasów najpierw trzeba wprowadzić ograniczenia handlowe. Dlatego PGNiG zmniejszyło dostawy największym odbiorcom. Klienci indywidualni nie powinni obawiać się, że zabraknie im gazu.
Wczoraj Gaz-System wysłał wniosek o uruchomienie zapasów do Waldemara Pawlaka, ministra gospodarki, który podejmie decyzję w ciągu kilku dni.
Firmy chemiczne, dla których gaz jest kluczowym surowcem, mają powody do zmartwień. ZCh Police zapowiedziały, że z powodu ograniczenia dostaw zmniejszą produkcję amoniaku na dwóch liniach o 35 proc. Joanna Żurowska z ZCh Police zapewnia, że spółka nie wyłączy jednak żadnej z instalacji. Proces wyłączenia i włączenia to wydatek ponad 1 mln zł.
ZA Puławy zapewniają, że utrzymają poziom produkcji, choć zostały pozbawione 5 proc. gazu. Spółka zapowiedziała, że może kupić go od nowego dostawcy, firmy Entrade, z którą w grudniu podpisała kontrakt na dostawy. Także Orlen zapewnił, że ma możliwość zastąpienia gazu innymi paliwami, np. olejem opałowym, więc ograniczenia w dostawach sięgające 15 proc. potrzeb płockiej firmy nie mają znaczącego wpływu na rafinerię.
Jeśli jednak niskie temperatury utrzymają się przez ponad miesiąc, firmy znajdą się w kłopotach. Wówczas Police czy Orlen mogą dostać jeszcze mniej gazu. Kurek może zostać przykręcony także m.in. Zakładom Azotowym Kędzierzyn czy tarnowskim Azotom.
Sroga zima, gazu mniej / DGP