Co do tego, że wejście na giełdę Facebooka będzie najważniejszym debiutem tego roku, zgadzają się wszyscy. Ale w kwestii tego, czy także najbardziej udanym – zdania są podzielone.
Za sukcesem największego portalu społecznościowego świata przemawiają kapitał w postaci 850 mln użytkowników, z czego mniej więcej połowa zagląda na niego codziennie, oraz wyniki finansowe. Jako spółka prywatna Facebook nie musi publikować wyników finansowych, ale przecieki dają pewne pojęcie o jego dochodach. Według dokumentu wysłanego w styczniu 2011 r. przez Goldman Sachs do swoich klientów w pierwszych dziewięciu miesiącach 2010 r. Facebook miał 355 mln dol. zysku przy przychodach rzędu 1,2 mld dol. Nieoficjalne dane za 2011 r. mówią o kwotach nawet dwukrotnie wyższych.
Ale są też poważne wątpliwości. Po pierwsze, czy nie dojdzie do pęknięcia nowej internetowej bańki spekulacyjnej, co mogą zapowiadać słabe zeszłoroczne debiuty internetowych spółek Zyngi, Groupona i Pantera Media. Po drugie, czy wycena samego Facebooka (podawano kwoty między 75 a 100 mld dol.) nie jest przeszacowana. Wreszcie analitycy zwracają uwagę na stosunkowo niewielkie możliwości dalszego rozwoju portalu, skoro już teraz ma on dominującą pozycję na rynku i nie jest możliwe, by liczba jego użytkowników i dochody stale przyrastały w takim tempie.
Na razie pewne jest natomiast, że na debiucie Facebooka wygra Morgan Stanley. To ten bank został wybrany do przeprowadzenia oferty publicznej. Jak się szacuje, może zarobić na tym nawet 500 mln dol.