Dziś mija tydzień od czasu, kiedy złoty zaczął się umacniać i z całą pewnością możemy już powiedzieć, że jest to trwalszy trend, który w najbliższym czasie powinien się utrzymać. Naszej walucie nie szkodzą już ani niepokojące informacje napływające z Węgier, ani obniżki ratingów czołowych gospodarek strefy euro.
Mocniejszy złoty to dobry prognostyk dla dzisiejszego przetargu dwuletnich obligacji. Resort finansów planuje sprzedać od 4 do 6 mld zł. Jest nadzieja, że uzyska cenę lepszą niż wynosi rentowność obecnie notowanych dwulatek – 4,75 proc.
Wczoraj euro osłabiało się do złotego o ok. 0,23 proc. i kosztowało 4,34 zł. Frank szwajcarski spadł 0,22 proc. – do 3,57 zł, a dolar amerykański 0,93 proc. – do 3,39 zł. Ale przez tydzień złoty odrobił znacznie więcej. Euro straciło ponad 2 proc. Frank prawie 2 proc., podobnie jak dolar. – Napływające w ostatnich dniach dobre informacje z realnej gospodarki oraz rynków długu krajów strefy euro mają znacznie silniejszy wpływ na kurs złotego niż na inne waluty regionu. Od początku roku złoty umocnił się najsilniej w relacji do dolara ze wszystkich walut UE – mówi Adam Czerniak, ekonomista Kredyt Banku. Uważa, że przyczyny umocnienia złotego są przynajmniej dwie – inwestorzy doważają naszą walutę w koszyku aktywów państw rozwijających się (do takich korekt często dochodzi na początku roku). W dodatku mogli uznać, że złoty jest niedowartościowany w stosunku do fundamentów polskiej gospodarki. – W konsekwencji złoty teraz odrabia straty do walut innych państw wschodzących – Brazylii, Meksyku czy Indii, które w ostatnich tygodniach były znacznie mocniejsze od niego – tłumaczy Marek Rogalski, główny analityk rynku walutowego DM BOŚ.
Złotego wspomagają także wypowiedzi członków Rady Polityki Pieniężnej – np. prof. Jerzego Hausera czy członków zarządu NBP – np. Andrzeja Raczko, którzy jednym głosem mówią, że w tym roku prawdopodobieństwo, że RPP zdecyduje się na zacieśnienie polityki monetarnej, jest wyższe niż, to że zostanie ona poluzowana.
– Międzynarodowe instytucje zaczynają traktować polskie aktywa, w tym złotego, jako bardziej atrakcyjne na tle regionu – uważa Konrad Raczko, analityk DM BOŚ. – Sytuacja na Węgrzech jest niezwykle napięta, a instrumenty czeskie w ocenie inwestorów może cechować zbyt mała premia za ryzyko. Tym samym naturalnym wyborem staje się złoty, oferujący adekwatny poziom premii do ryzyka wraz z perspektywami podwyższenia ratingów przez agencje w przypadku kontynuacji konsolidacji fiskalnej oraz przeprowadzenia reform – dodaje.