Rynki zignorowały decyzje agencji Standard & Poor’s w sprawie degradacji ratingów w UE. Rynek reaguje nie paniką, ale wręcz przeciwnie, koszty zaciągania nowych pożyczek istotnie spadły, gdyż inwestorzy już od miesięcy obniżali swoje oceny krajów dotkniętych degradacją.

Mniej niż tydzień po obcięciu przez nowojorską agencję ratingów dziewięciu krajów UE, w tym Francji, spadły koszty emisji francuskiego długu. Odsetki od sprzedaży długu Hiszpanii, którą zdegradowano o dwa szczeble, spadły o połowę w porównaniu ze stawką sprzed miesiąca – relacjonuje agencja Bloomberg.

Reakcje są zatem takie same, jak w sierpniu zeszłego roku, kiedy rynki finansowe zignorowały pozbawienie USA najwyższego ratingu przez S&P. Premie za 10-letnie Treasuries, obligacje rządu amerykańskiego, spadły do rekordowo niskiego poziomu 1,6714 proc.

„Kiedy agencje ratingowe zabierają się do swej pracy papierkowej niemal wszyscy wokół wiedzą, co się wydarzy, toteż rynki działają szybciej dokonując odpowiednich wycen. Dlatego w zeszyłem tygodniu w Europie nie było tąpnięcia, podobnie, jak w zeszłym roku w USA” – wyjaśnia Carl Weinberg, główny ekonomista i założyciel High Frequency Economics z Valhalla, w stanie Nowy Jork.

Równiez tym razem rynki zareagowały szybciej zanim doszło do formalnej degradacji ratingu Francji z kategorii AAA do poziomu AA+. Francuskie obligacje już od września straciły 1,56 proc. wobec zysku 1,75 proc. zanotowanego przez niemieckie bundy. Ubezpieczenie długu Francji kosztowało wtedy już więcej od asekuracji zobowiązań płatniczych RPA i Filipin.

Inwestorzy antycypowali decyzje S&P – mówi David Shairp, globalny strateg w JPMorgan Asset Management w Londynie: „Chociaż stanowiło to cios w narodową dumę, skutki degradacji mogą być ograniczone, gdyż większość tych decyzji było wcześniej ostrożnie zasygnalizowanych. W istocie, degradacja ratingu Francji miała już odzwierciedlenie w spreadach”.