Złoty podczas poniedziałkowej sesji zyskiwał na wartości, ale gra na wzmocnienie polskiej waluty może być ruchem krótkoterminowym - uważają dilerzy. Za euro płacono 4,39 zł.

"Dzisiaj mieliśmy do czynienia ze wzmocnieniem złotego, wydarzenia z końca ubiegłego tygodnia nie wpłynęły na wycenę naszej waluty, ale trzeba wziąć pod uwagę, że dzisiaj nie ma inwestorów ze Stanów Zjednoczonych. (...) Moim zdaniem inwestorzy wchodzą w polską walutę na krótko" - powiedział PAP Marek Cherubin, diler walutowy z Banku BPH.

W piątek agencja ratingowa Standard&Poor's utrzymała najwyższą ocenę Niemiec, czyli AAA, i uznała, że perspektywa tego kraju jest stabilna. Obniżyła jednocześnie ratingi dziewięciu krajów strefy euro, w tym Francji i Austrii, które miały dotychczas ratingi AAA.

Rating Francji, Austrii (oba kraje mają teraz AA+), Malty (A-), Słowacji (A) i Słowenii (A+) został obniżony o jeden poziom; do obniżenia ratingu o dwa stopnie doszło w przypadku Portugalii (do BB), Włoch (BBB+), Hiszpanii (A) i Cypru (BB+).

S&P zaznaczył jednocześnie, że spośród 16 rozpatrywanych krajów wszystkie - poza Niemcami i Słowacją - mają negatywne pespektywy, co oznacza, że w tym roku i w roku 2013 można spodziewać się kolejnych obniżek ratingów. Prawdopodobieństwo takich obniżek oceniono na "jeden do trzech".

Z kolei agencja Moody's poinformowała w poniedziałek, że ocena kredytowa Francji może zostać obniżona, jeśli poziom francuskiego długu publicznego będzie dalej wzrastał lub jeśli pogorszy się sytuacja na froncie kryzysu zadłużenia. Francja posiada obecnie u Moody's rating na poziomie AAA - najwyższym możliwym.

Umocnieniu złotego sprzyjała w poniedziałek także niższa płynność.

"To umocnienie nie oznacza, że mamy do czynienia z jakimś trendem, druga część tygodnia być może pokaże bardziej klarowny obraz złotego. Jeśli weźmiemy pod uwagę toczące się wciąż rozmowy w sprawie Grecji i nadal trudną sytuację w strefie euro, to złoty może tracić. Na razie spodziewam się kwotowań w przedziale 4,38-4,45 zł za euro" - podkreślił Cherubin.

Jego zdaniem wsparciem dla krajowej waluty mogła być również wypowiedź członka RPP Jerzego Hausnera. "Hausner powiedział dzisiaj, że szybciej można się spodziewać podwyżek stóp procentowych niż obniżek. To może oznaczać, że Rada oczekuje w styczniu wysokiej inflacji ze względu na podwyżki cen regulowanych czy administracyjnych jakie mieliśmy. RPP jest w dosyć niekomfortowej sytuacji, inflacja jest dla niej najważniejsza, a z drugiej strony nie może zdusić wzrostu gospodarczego" - ocenił diler.

"Istotne jest jak kwestię cięcia ratingów w Europie odbiorą inwestorzy ze Stanów"

Jerzy Hausner z RPP ocenił w rozmowie z PAP, że utrzymanie stóp procentowych na obecnym poziomie przez dłuższy czas byłoby najbardziej pożądanym scenariuszem i w obecnych warunkach byłoby wyrazem stabilizującej roli polityki pieniężnej. Jego zdaniem korekta dotychczasowej linii RPP oznaczająca konieczność podwyżek stóp procentowych jest jednak niewykluczona i zdecydowanie bardziej prawdopodobna, niż obniżki stóp, ponieważ horyzont osiągnięcia przez inflację celu 2,5 proc. systematycznie się przesuwa, a jej charakter stał się uporczywy.

Poniedziałkowy handel na rynku długu przyniósł zamknięcie na poziomach zbliżonych do zamknięcia piątkowej sesji. "W ciągu dnia ceny rosły, właściwie aż do godziny 16.00, później rynek powrócił do porannych poziomów. W perspektywie całego dnia sesja była więc stabilna. Nie ma konkretnego kierunku na rynku, święto w USA zmniejszyło zmienność" - powiedział PAP Krzysztof Szczerbiński, diler obligacji Banku Millennium.

Jego zdaniem istotny będzie powrót inwestorów ze Stanów Zjednoczonych na rynek długu po obniżeniu przez Standard&Poor's ratingów w niektórych krajach strefy euro.

"Istotne jest jak kwestię cięcia ratingów w Europie odbiorą inwestorzy ze Stanów, czy ten ruch był już zdyskontowany, a co za tym idzie czy wróci pozytywny sentyment, czy też będzie utrzymywała się niepewność i czekają nas spadki cen papierów" - podkreślił diler.

W ocenie Szczerbińskiego zaplanowany na czwartek przetarg obligacji 2-letnich nie będzie wydarzeniem dla rynku, które mogłoby nadać mu bardziej zdecydowany kierunek.

"Przetarg nie będzie punktem zwrotnym. Nie oczkuję, że będzie wyznacznikiem kierunku dla długu" - powiedział.