Wprowadzając coraz więcej zadań własnych samorządom, rząd zrujnuje oceny ich zdolności kredytowej.
Polskie samorządy cieszą się dobrą opinią wśród inwestorów i agencji ratingowych, dzięki czemu mogą dziś liczyć na preferencyjne kredyty np. w Europejskim Banku Inwestycyjnym. Problem w tym, że odgórny nakaz ograniczenia deficytów wydany przez resort finansów oraz nowe zadanie własne, jakie dokłada im rząd, sprawią, że już w tym roku będą miały mniej pieniędzy na inwestycje, a ich ratingi spadną. Tym samym będą musiały więcej płacić za nowe kredyty. Inwestycje w samorządach zahamują. Największe polskie miasta dostały w 2011 roku dobre lub nawet bardzo dobre oceny wiarygodności kredytowej. Np. agencja Moody’s wystawiła Warszawie ocenę A+, Łódź uzyskała od agencji Fitch i Standard & Poor’s wysokie BBB, a finanse Gdańska Fitch ocenił na BBB+.

4,2 mln zł tyle rocznie oszczędza Łódź przy spłacie 300-milionowego kredytu na budowę mostu dzięki preferencyjnemu kredytowi EBI możliwemu dzięki wysokiemu ratingowi

Zdaniem samorządowców oceny te są wiarygodne. – Fitch przysyła do nas dwóch analityków. Materiały, które przekazujemy im do analizy, liczą ok. 150 stron, a ponadto musimy odpowiedzieć na kilkadziesiąt zapytań dotyczących m.in. bezrobocia czy wielkości dotacji na pomoc społeczną – opowiada Wojciech Michalski z łódzkiego oddziału strategii rozwoju miasta. Jaką metodologią posługują agencje przy wystawianiu ocen, nie ujawniają. Nawet samorządy muszą płacić za udostępnienie im wyników ratingowych innych miast.

0,45 proc. tyle średnio wynosi oprocentowanie kredytów zaciąganych przez miasta w bankach komercyjnych. Przy słabszych ratingach wyniosłoby ono 0,7 – 0,8 proc.

Wysoki rating to korzyści finansowe. – Na ich podstawie inwestorzy oceniają ryzyko zakupu obligacji emitowanych przez miasto – mówi Agnieszka Kłąb z Urzędu m.st. Warszawy. Przy obligacjach o wartości 600 mln zł różnica jednego punktu procentowego w kosztach obsługi tych zobowiązań daje oszczędności rzędu 6 mln zł rocznie – dodaje Kłąb.
Na wysokim ratingu korzysta też Gdańsk. – Przy zaciąganiu kredytów w bankach, nasza średnia marża wynosi 0,45 proc. Gdyby rating był słabszy, oprocentowanie byłoby w granicach 0,7 – 0,8 – mówi Teresa Blacharska, skarbnik Gdańska.

600 mln zł wartość obligacji wyemitowanych przez Warszawę w 2011 r.

Niestety, niebawem korzyści płynące z wysokich ocen mogą się skończyć – wpłyną na to próby odgórnego ograniczenia samorządowych deficytów i dorzucania im kolejnych zadań własnych przez rząd. – Miasta przestaną brać preferencyjne kredyty z EBI, który i tak już rezygnuje z ujemnych marż przy udzielaniu kredytu – mówi skarbnik Torunia Magdalena Flisykowska-Kacprowicz. Dodaje, że EBI rozważa wprowadzenie kolejnych ograniczeń przy staraniu się o kredyt, takich jak zabezpieczenie hipoteką czy poręczenie Skarbu Państwa.
Samorządy obawiają się, że próbując finansować kolejne zadania własne, wynikające np. z ustawy o wspieraniu rodziny i pieczy zastępczej czy zwiększonej o 2 proc. składki rentowej po stronie pracodawcy, znacząco zmniejszy się nadwyżka operacyjna w ich budżetach. A to główny wskaźnik, jaki agencje ratingowe biorą pod uwagę przy wystawianiu im ocen. – Spadająca nadwyżka operacyjna to pierwszy symptom do obniżenia ratingu – mówi Teresa Blacharska z Gdańska.
Spadek samorządowych ratingówoznacza poważne konsekwencje. – Możemy nie mieć skąd pozyskiwać środków na realizację inwestycji, nie mówiąc o finansowaniu trwających projektów – mówi Blacharska. Zgadza się z nią Wojciech Michalski z Łodzi. – Dochodzimy do granic prostego finansowania. Teraz musimy szukać innych źródeł, jak obligacje, formuła PPP, odroczona płatność. A do tego rating jest niezbędny – tłumaczy.