Przy obecnych kursach euro i dolara jesteśmy daleko od ryzyka przekroczenia ostrożnościowego progu długu w wysokości 55 proc. PKB - powiedział w piątek w Sejmie wiceminister finansów Dominik Radziwiłł.

Wiceminister odpowiadał na pytanie Sławomira Kopycińskiego z Ruchu Palikota, który pytał o wpływ spadku kursu złotego na wzrost wartości zadłużenia zagranicznego Polski oraz na ryzyko przekroczenia przez państwowy dług publiczny drugiego progu ostrożnościowego.

Według Radziwiłła sytuacja nie jest tak dramatyczna, jak przedstawił ją Kopyciński. Wiceminister dodał, że w tej chwili nie jest jednak możliwe precyzyjne wyliczenie, przy jakim kursie próg 55 proc. zostałby przekroczony, bowiem jest zbyt wiele niewiadomych. Wśród nich wymienił m.in. brak danych na temat nominalnego poziomu PKB, czy zadłużenia. "Wszystko to powoduje, że jest niemożliwe, aby określić, jaki to poziom i kurs walutowy" - wskazał.

Kopyciński tłumaczył, że im droższe euro i dolar, tym większe ryzyko przekroczenia limitu długu. "Do tej pory ceny paliw, energii i żywności były motorem inflacji. Dziś mamy do czynienia z sytuacją, kiedy motorem jest deprecjacja waluty. Jeżeli nie zostanie zahamowana, to w 2013 r. możemy stać się drugą Grecją i przekroczymy próg 55 proc." - mówił poseł.

Pytał, kto ma wpływ na kurs złotego, czy RPP, czy tylko spekulanci, oraz jaki kurs euro i dolara jest bezpieczny dla polskiego budżetu.

Około godz. 12.30 w piątek rynek wyceniał euro na 4,50 zł, a dolara na 3,45 zł.