Wczoraj złoty pokonał barierę 4,57 zł za euro. Tak słaby nie był od szczytu kryzysu w marcu 2009 r.
– Rynek chłodno przyjął postanowienie szczytu, jednak do głębszego osłabienia złotego mogła przyczynić się plotka, że agencja S&P zrealizuje zapowiedź z ubiegłego tygodnia i obniży rating części z 15 wspomnianych państw strefy euro – uważa Marek Rogalski, analityk DM BOŚ. Jest zdania, że osłabienie naszej waluty do ponad 4,70 zł za euro, czyli granicy, w której możemy przekroczyć 55 proc. długu do PKB, możemy zobaczyć w ciągu kilku najbliższych dni.
Najwyraźniej część inwestorów, wiedząc, że rząd musi interweniować, gra na dużą zmienność kursów. Inne wytłumaczenie trudno znaleźć. Z polskiego sektora finansowego płyną dobre dane. A nasz wkład w ratowanie strefy euro nie wyniesie więcej niż kilka miliardów euro. Szczegóły mamy poznać w ciągu kilku dni. – Jest mi trudno powiedzieć, jaka to może być kwota pożyczki, ale na pewno o wiele mniej niż 10 mld euro – powiedział wczoraj wiceminister w MSZ Mikołaj Dowgielewicz.
Pieniądze pochodzące z rezerw NBP miałyby zostać oddane do dyspozycji MFW. – To nie składka, tylko raczej coś jak elastyczna linia kredytowa na wzór tej, którą my możemy dysponować od MFW – mówi nam wiceminister finansów Ludwik Kotecki. Dodaje, że budżet państwa ani na tej operacji nie straci, ani nie zyska, ponieważ w projekcie budżetu na 2012 rok założono zerową wpłatę z zysku NBP. Jednak ta operacja może ostatecznie wpłynąć na poziom zysku banku centralnego i nadprogramowe pieniądze, które z tego źródła mógłby otrzymać budżet. W sumie MFW ma zostać zasilony na ratowanie strefy euro kwotą 200 mld euro.