Koniec roku przyniósł zwiększone zainteresowanie kredytami w euro, tymczasem banki ograniczają ich dostępność. Analitycy radzą składać jednocześnie wnioski o kredyt w euro oraz w złotych, lecz przestrzegają przed ryzykiem kursowym.

Jak podał Home Broker, kredyty w euro oferuje 13 banków. Jednak PKO BP zapowiedział wycofanie się z kredytowania w euro, mBank i Multibank zaostrzyły wymagania dotyczące wkładu własnego przy dużych kredytach, oczekując wkładu własnego w wysokości 15 proc.

"Wnioski o kredyt w euro leżą w bankach w długich kolejkach i zapewne wiele z nich nie zostanie rozpatrzonych przed końcem roku. Gdyby z jakiegoś powodu bank odmówił finansowania, możemy nie zdążyć złożyć kolejnego wniosku o kredyt przed wejściem w życie tzw. rekomendacji S, która utrudni wzięcie kredytu" - powiedział PAP analityk Home Brokera Arkadiusz Rojek.

Dodał, że radzi osobom, które starają się o kredyt w euro, aby asekuracyjnie złożyły też wniosek o finansowanie w złotych. Może się bowiem okazać, że kredytu w euro po prostu nie dostaną.

"Muszą wtedy tylko pamiętać, aby ten drugi wniosek złożyć w innym banku, bo nie można w jednym banku ubiegać się o dwa kredyty" - powiedział PAP Rojek.

Od 1 stycznia, zgodnie z rekomendacją S, banki będą musiały liczyć zdolność kredytową przy założeniu, że okres kredytowania jest nie dłuższy niż 25 lat, a rata kredytowa nie będzie mogła stanowić więcej niż 42 proc. dochodu netto. Według szacunków Home Brokera, dla kredytu na 35 lat zmniejszy to zdolność kredytową o 26 proc. dla zarabiających poniżej średniej krajowej (dziś w ich przypadku rata nie może stanowić więcej niż 50 proc. dochodu netto) oraz nawet o 43 proc. w przypadku zarabiających powyżej średniej (obecnie obowiązuje ich ograniczenie wysokości raty do 65 proc. dochodu).

Analitycy przypominają też o ryzyku kursowym. "Kursy walutowe podlegają istotnym wahaniom i nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak będą się kształtowały w przyszłości" - powiedział PAP główny analityk Expandera Paweł Majtkowski.