Wypracowane na szczycie przywódców UE porozumienia są kolejnym małym, ale interesującym krokiem w rozwiązywaniu kryzysu - powiedział PAP Janis A. Emmanouilidis z brukselskiego think-tanku EPC. Szczyt potwierdził izolację Londynu, a nie Europę różnych prędkości.

Wynik szczytu nie jest ani fiaskiem, ani wielkim sukcesem, to "kolejny mały krok" w rozwiązywaniu kryzysu i zacieśnianiu dyscypliny finansowej - ocenił ekspert z European Policy Center (EPC).

Na to rozwiązanie składają się zarówno przyjęte podczas szczytu przez przywódców strefy euro porozumienia w sprawie wzmocnienia istniejących mechanizmów ratunkowych strefy euro, jak i przyjęty przez przywódców 26 państw (z wyjątkiem Londynu) pakt wzmacniający dyscyplinę fiskalną eurolandu (tzw. umowa fiskalna). Początkowo, oprócz Londynu, pakietu nie poparły też Szwecja, Węgry i Czechy, ale wszystkie te kraje zadeklarowały jeszcze w piątek, że po konsultacjach politycznych w kraju, są gotowe przyłączyć się do grupy państw chcących pogłębiać integrację eurolandu.

"W porozumieniu 17 (państw strefy euro) są pewne pozytywne elementy, m.in.: jeśli chodzi o Europejski Fundusz Stabilności Finansowej (EFSF), Europejski Mechanizm Stabilizacyjny (EMS) i rolę Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Jeśli doda się do tego kompromis w kwestii zmiany traktatu, czyli umowę międzyrządową "17+", jest to rozwiązanie bardzo interesujące" - ocenił Emmanouilidis.

Przywódcy UE porozumieli się w czasie szczytu co do przyjęcia nowych zasad dyscypliny finansowej. Ponieważ Londyn zablokował zmianę traktatu UE, nowe zasady mają być wdrożone umową międzyrządową "17" oraz państw spoza strefy euro, dla których cele nie muszą być wiążące do czasu przyjęcia euro. Gotowość przyjęcia umowy zgłosiło aż 9 państw spoza strefy, czyli wszystkie z wyjątkiem Wielkiej Brytanii.

Zdaniem Emmanouilidisa, najważniejsza będzie teraz kwestia funkcjonowania umowy w praktyce. Jak proponują Niemcy, umowa mogłaby być wdrożona do traktatu o Europejskim Mechanizmie Stabilizacyjnym, czyli pakietu ratunkowego strefy euro. "To mogłoby być dobrym rozwiązaniem", bo "traktat EMS może wejść w życie, nawet jeśli jest ratyfikowany tylko przez 90 proc. głosów" - ocenił.

Zaznaczył jednak, że umowa "na tym etapie kryzysu, nie jest wielką bronią" w rękach rządów, bo konkretną pomoc może zapewnić jedynie Europejski Bank Centralny. "Tylko EBC ma moc i zaufanie rynków oraz instrumenty, żeby działać, przynajmniej tymczasowo, jako pożyczkodawca ostatniej szansy. To pozwoliłoby uspokoić sytuację na rynkach" - podkreślił Emmanouilidis. - Pytanie więc brzmi, czy to, co zostało uzgodnione w czwartek i piątek (na szczycie UE), jest wystarczające, żeby pozwolić EBC działać".

Prezes EBC Mario Draghi ocenił wyniki szczytu UE jako "bardzo dobre dla strefy euro". Według Emmanouilidisa, "teraz trzeba obserwować, czy jeśli sytuacja się pogorszy, EBC wzmocni swoją rolę".

Ekspert European Policy Center zaznaczył, że nie należy obawiać się, iż nowa umowa międzyrządowa stworzy Europę różnych prędkości. "Już mieliśmy różne prędkości, nie tylko w sprawach dotyczących euro, ale także Schengen, czy obrony i NATO" - przypomniał. Podkreślił, że wypracowane między przywódcami UE porozumienie oznacza rzeczywiście mocniejszą współpracę pomiędzy "17", ale przy otwartych drzwiach.

"Jeśli 17 wykluczyłaby taką współpracę, wtedy rzeczywiście powiedziałbym, że to początek podziału Europy na osobne części. Ale teraz mamy 17 i jednego aktora, który jest poza strefą euro, którego rząd nieustannie powtarzał, że chce pozostać poza euro i, który wczoraj ostatecznie się odizolował. Tym aktorem jest Wielka Brytania" - dodał Emmanouilidis.

Zaznaczył, że "zarówno 17 jak i te z państw, które mają traktatowy obowiązek wejścia do strefy euro, a przynajmniej chcą się dołączyć do paktu, mają naprawdę strategiczny interes w utrzymaniu otwartej strefy euro".

Zacieśnianie integracji wewnątrz eurolandu, może jednak wiązać się w przyszłości z podniesieniem poprzeczki, jeśli chodzi o kwestię wstępowania do niego. "Jeśli europejska waluta przetrwa kryzys, co jeszcze wcale nie jest pewne (...), możliwe, że wstąpienie do strefy euro nie będzie łatwe, bo członkowie strefy będą bardzo dokładnie sprawdzać, zanim otworzą drzwi i wpuszczą kogoś do środka" - uznał Emmanouilidis. Zwrócił uwagę, że zaostrzenie kryteriów przystępowania będzie jednak leżało w interesie państw, które w przyszłości będą wchodzić do strefy, "bo będą chciały dołączyć do klubu, który działa".