Jeśli przyjrzymy się uważnie pełnemu obrazowi polskiej gospodarki, jaki wyłania się z danych i jednocześnie weźmiemy pod uwagę obecną sytuację strefy euro borykającej się z kryzysem zadłużenia publicznego, dojdziemy do wniosku, że nasza waluta po prostu unosi się jedynie na falach zawirowań na globalnych rynkach finansowych, oceniają analitycy Narodowego Banku Polskiego.

Według nich, gdyby jej zachowanie rzeczywiście było determinowane przez krajowe uwarunkowania gospodarcze, to kierunek zmian kursu wcale nie musiałby być taki, jak ten, który obserwujemy.

Ostatnie osłabienie złotego to efekt niewiary w ratunek euro

"Obserwowane ostatnio osłabienie złotego jest odzwierciedleniem wzrostu awersji do ryzyka na międzynarodowych rynkach finansowych, co powoduje – z natury rzeczy – wycofywanie się inwestorów z rynków aktywów tradycyjnie ciągle uznawanych za bardziej ryzykowne. W efekcie osłabił się także kurs nie tylko złotego, ale również innych walut regionu" - napisali doradca w Instytucie Ekonomicznym NBP, Jacek Kotłowski oraz zastępca dyrektora departamentu statystyki NBP, Paweł Michalik.

W ich ocenie, chociaż w ostatnich miesiącach wzrosły nieco notowania kontraktów CDS dla polskiego długu, to jeszcze większy wzrost zanotowano w odniesieniu do kontraktów zabezpieczających obligacje Hiszpanii, Portugalii, Węgier i Włoch. Trudno byłoby więc bronić tezy, że zmiany kwotowań CDS dla tych krajów są skutkiem zaburzeń w polskiej gospodarce. "Tym bardziej, że mimo przejściowych zawirowań na polskim rynku obligacji skarbowych ich rentowności nadal utrzymują się na dość niskich poziomach (poniżej 6% dla obligacji 10-letnich).

Gdyby następowała gwałtowna ucieczka inwestorów z naszego rynku, obserwowalibyśmy prawdopodobnie dynamiczny wzrost tych rentowności, z pewnością do poziomów znacznie wyższych niż obserwowane obecnie. W rzeczywistości nie ma bowiem makroekonomicznych powodów, by wycofywać się z polskiego rynku" - ocenili.

Rozważając inny z często przytaczanych wskaźników równowagi makroekonomicznej, czyli relację zadłużenia zagranicznego ogółem do eksportu, która wskazuje jak duża część zadłużenia może być spłacona z przychodów z tytułu eksportu, warto zwrócić uwagę, że w przypadku Polski relacja ta (wynosząca 7,2%) kształtuje się na poziomie zbliżonym do innych państw regionu takich jak Węgry (7,3%), Bułgaria (7,5%) i Rumunia (7,3%) i jest nieco wyższa od analogicznego wskaźnika dla Słowacji (5,3%).

Dobre relacje długu do eksportu i przychodów zagranicznych Polaków

"Jeśli w takiej analizie, co wydaje się uzasadnione, uwzględnić także napływ środków z tytułu eksportu usług i przekazów zarobków, które w przypadku Polski kształtują się na wysokim i stabilnym poziomie, to wskaźnik ten plasuje się jeszcze korzystniej, zdecydowanie na bezpiecznym poziomie" - uważają ekonomiści.

Zadłużenie krótkoterminowe nie takie groźne

Kotłowski i Michalik przypominają że analitycy, którzy szukają przyczyn podwyższonej zmienności złotego w czynnikach krajowych lubią też jako argument przytaczać relatywnie wysoką wartość zadłużenia krótkoterminowego Polski i to najchętniej w wartościach bezwzględnych.

Nietrudno jednak spostrzec, że skala tego zadłużenia wynika przede wszystkim z rozmiaru polskiej gospodarki, a bardziej miarodajnym wskaźnikiem byłaby relacja tego zadłużenia do PKB. "Co ważniejsze jednak, należy przede wszystkim zwrócić uwagę, na korzystną strukturę tego zadłużenia. Blisko połowę stanowią kredyty i depozyty w ramach grup kapitałowych. Tego rodzaju zadłużenie jest zazwyczaj rolowane i nie skutkuje problemami, nawet przy niekorzystnych zmianach rynkowych.

Z dużym prawdopodobieństwem można również przyjąć, że organizacje międzynarodowe nie zmniejszą swojego zaangażowania w finansowanie polskiej gospodarki - w końcu w innych krajach ją zwiększają" - dowodzą. Analizując potencjalne źródła finansowania obsługi zadłużenia zagranicznego należy również uwzględnić wielkość środków będących w posiadaniu polskich podmiotów poza rezerwami walutowymi NBP. Aktywa zagraniczne z tytułu dłużnych instrumentów finansowych będące w posiadaniu polskich banków oraz sektora przedsiębiorstw (z wyłączeniem kredytów handlowych) na koniec czerwca 2011 r. wyniosły 31,5 mld euro.

"Myślimy zatem, że jeżeli chcemy znaleźć rzeczywiste przyczyny obecnej podwyższonej zmienności złotego, to chyba jednak w większym stopniu powinniśmy koncentrować się na tym, co dzieje się za granicą. Bo jeżeli strefa euro znajdzie wyjście z obecnego kryzysu, to złoty bardzo szybko wróci do swojego, kształtowanego przez fundamenty polskiej gospodarki poziomu równowagi i nie sądzę, żeby któryś z chętnie obecnie przytaczanych wskaźników nierównowagi temu przeszkodził" - podsumowali Kotłowski i Michalik.