Główny ekonomista PricewaterhouseCoopers prof. Witold Orłowski o propozycjach kanclerz Niemiec Angeli Merkel w sprawie zacieśniania polityki budżetowej państw strefy euro:

"W Unii od dwóch lat toczy się niekończący się spór, który w tej chwili prowadzi już do katastrofy przez niepodejmowanie decyzji. Z jednej strony Niemcy chcą - jak to pani Merkel określa - narzucenia kultury oszczędności i stabilności, czyli stworzenie zasad, że kraje nie zadłużają się. I inne kraje nie muszą spłacać ich długów. Większość krajów chciałaby, by Niemcy pomogły im poradzić sobie z obecną sytuację zarówno bezpośrednio, dzieląc się swoją wiarygodności, a z drugiej pozwalając, by Europejski Bank Centralny wsparł je. A to oznacza rzecz sprzeczną z wyobrażeniami niemieckimi o działalności tego banku, czyli doprowadzenie do dodrukowania pieniędzy.

Kompromisu nie było, bo ani jedna, ani druga strona nie chciała ustąpić. Ci co potrzebują wsparcia chcą pomocy, ale jednocześnie nie chcą zgodzić się na wprowadzenie zaostrzeń traktatowych. Niemcy zaś niechętnie myśleli o udzielaniu takiej pomocy (...).

Dla Polski sytuacja jest podwójnie niekorzystna, bo coraz bardziej grozi ona eksplozją finansową, a my jesteśmy poza strefą euro i nie jesteśmy w stanie zabrać głosu w tej sprawie. Mamy poważne obawy, że jest parcie w strefie euro, że jeśli jakiś kompromis ma być osiągnięty, to kosztem wykluczenia z dyskusji krajów, które nie posługują się euro. Oznaczałoby to stworzenie +super unii+ wewnątrz Unii. (...)

Polska ma trzy cele

Sytuacja już powoli dojrzewa do rozwiązania, dlatego że jest rosnące przekonanie, iż odwlekanie tej sprawy jest niekorzystne dla wszystkich, także dla samych Niemiec. (...) Kanclerz Merkel mówi o tym, czego Niemcy oczekują - chodzi o długookresowe reformy, czyli żeby były potężne kary za zadłużanie się, które spowodują, że w przyszłości się to już nie zdarzy. (...)

Polska ma trzy cele: żeby nie doszło do katastrofy finansowej; nie została podzielona Europa na kraje ze strefy euro i poza nią; by euro dobrze funkcjonowało w przyszłości. Widzimy sensowność wsparcia tych krajów ze strefy euro, którym grozi w tej chwili upadek, po to, by ugasić pożar. Z punktu przyszłego funkcjonowania to myślę, że większość polskich ekonomistów podpisuje się pod tym, że to, czego chcą Niemcy, to są właściwe rozwiązania. Naszym problemem jest to, żeby nas nie wykluczono z tych decyzji.

Na szczycie w Brukseli na początku grudnia może być zapoczątkowany proces zmian. Chodzi o wypracowanie mechanizmu, który ograniczy suwerenność krajów Unii w sprawie zadłużania się i wielkości deficytu. Większość polskich ekonomistów opowie się za tym, żeby Polskę też obejmowały te zasady. Nadmierne zadłużanie jest problemem również w naszym kraju (...). Polska jako jedyny kraj UE ma zapisany limit długu i niektóre z tych rozwiązań, które Niemcy chcą wprowadzić u siebie już wprowadziliśmy. Natomiast twardsze zasady, jeżeli chodzi o roczne deficyty, wyszłyby nam na zdrowie".