Jeśli złoty osłabi się wobec euro o kolejne 20 groszy, przekroczymy drugi próg ostrożnościowy z ustawy o finansach publicznych. Wiedzą to inwestorzy i będą grać na zwyżkę. To oznacza prawdopodobny atak spekulacyjny.
Rentowność obligacji 10-letnich (proc.) / DGP
Jacka Rostowskiego czeka bardzo gorący grudzień. Musi przedstawić projekt budżetu i razem z NBP bronić złotego przed spadkiem. Jeśli kurs naszej waluty wobec euro w ostatni dzień roku dotrze w okolice 4,70 gr, to przekroczenie progu będzie niemal pewne. To oznacza możliwy wzrost VAT w 2012 r.
Największe zagrożenie to dalsze pogłębienie niepewności w strefie euro i możliwy atak spekulacyjny w końcówce roku. Dopóki na rynku panują tak duże niepokoje, możliwości obrony są niewielkie.
Pierwszy sposób to interwencja. Może ją przeprowadzać NBP, zmniejszając rezerwy walutowe. Jednak ostatnia w zeszłym tygodniu była nieudana. Interweniować może też resort finansów, sprzedając za pośrednictwem BGK na rynku walutowym otrzymane z Brukseli euro. Choć akurat w tym przypadku wyższy kurs jest korzystny dla Rostowskiego, bo daje większe zyski budżetowi.
Trzecia droga to wstrzymanie się przez resort finansów z emisją długu do końca roku. Taki wariant jest rozważany. Tegoroczne potrzeby pożyczkowe budżetu zostały obsłużone już w październiku i resort finansów miał na koniec miesiąca 45 miliardów złotych gotówki w zapasie. To powinno wystarczyć do końca roku. I choć minister finansów zaczął już kupować dług na przyszły rok, to może się z tym wstrzymać, by go nie powiększać. Decyzja ma zapaść w tym tygodniu.
Dłużej poczekamy na projekt budżetu. Z naszych informacji wynika, że minister Rostowski czeka na wyjaśnienie sytuacji w strefie euro. Pokazanie projektu też będzie gestem pod adresem rynków. Kluczowy jest unijny szczyt 9 grudnia w Brukseli. Rynki wstrzymują się z zakupem obligacji państw europejskich i jeśli Berlin nie zgodzi się, by robił to EBC, to obecne niepokoje tylko się pogłębią. Rentowności papierów skarbowych będą szły w górę, a kursy walut takich jak złoty w dół.
– Problemy Węgier, Belgii, a przede wszystkim Włoch mogą na dłużej i znacznie poważniej niż obecnie osłabić złotego – mówi Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest-Banku.
Wobec tak dużej niepewności Polsce ciąży dług zagraniczny, choć stanowi on niepełne 30 proc. całości zadłużenia. Jego wartość po wrześniu to ponad 53 mld euro przy kursie 4,41 zł za euro. Ale przy kursie 4,70 zł za euro dług wzrośnie o kolejny 1 proc. PKB. Resort finansów założył, że na koniec roku dług wyniesie 53,8 proc. PKB przy kursie 4,35 zł do euro. Pod koniec zeszłego tygodnia euro przebiło barierę 4,50 zł, dolar 3,40 zł – poziomy ostatni raz notowane we wrześniu. – Niebezpiecznie wzrasta ryzyko przekroczenia na koniec roku 55 proc. długu do PKB. Wystarczy, by kurs w stosunku do piątkowego wzrósł jeszcze tylko o 5 proc. – uważa Wiktor Wojciechowski. – Już przy kursie 4,69 zł za euro poziom długu do PKB wyniesie 55,002 proc. – wylicza.
Dlatego eksperci popierają pomysł resortu finansów, by zadłużenie w walutach było przeliczane według kursu średniorocznego, a nie kursu w ostatnim dniu roku. Ma to zniechęcić do spekulacji w ostatnim dniu roku. O pomyśle napisała „Rzeczpospolita”. Ale można go zrealizować dopiero w przyszłym roku, w tym trzeba obronić złotego.