Kraje strefy euro do 15 października każdego roku będą musiały składać Komisji Europejskiej projekty swoich budżetów. W razie kłopotów będzie je można zmusić do przyjęcia pomocy UE, nawet jeśli nie będą jej chciały
Bruksela chce uzyskać prawo do ręcznego sterowania finansami krajów strefy euro. Komisja Europejska przedstawi dziś propozycje, które dadzą jej możliwość ścisłej kontroli budżetów państw unii walutowej. Pomysł popierają m.in. Niemcy, Holandia i Finlandia. Kanclerz Niemiec Angela Merkel zapowiedziała nawet, że wprowadzenie takiego systemu jest warunkiem wstępnym rozpoczęcia dyskusji na temat uruchomienia euroobligacji.
Propozycje KE idą tak daleko, jak to możliwe w ramach traktatu z Lizbony. Najbardziej kontrowersyjna regulacja dotyczy decyzji o przyjęciu przez zadłużony kraj pomocy finansowej od UE i MFW. Podejmowałyby ją zwykłą większością głosów kraje strefy euro. Innym słowy – każde państwo unii walutowej mogłoby zostać zmuszone do przyjęcia napisanego w Brukseli planu radykalnych oszczędności, nawet wbrew swojej woli. Dwa tygodnie temu, mimo nacisków Berlina i Paryża, na przyjęcie pomocy z MFW nie zgodził się ówczesny włoski premier Silvio Berlusconi. W przyszłości o wiele trudniej byłoby odrzucać takie sugestie.
Nie koniec na tym. Kraje o nadmiernym deficycie budżetowym musiałyby składać KE regularne sprawozdania z wykonania programu uzdrowienia finansów publicznych, łącznie z oceną skutków zmian podatkowych i wydatków budżetowych. Jeśli KE uzna, że środki te są niewystarczające, będzie miała prawo do przesłania rekomendacji bezpośrednio do parlamentu danego kraju, z pominięciem rządu. Zostaną one podane do publicznej wiadomości – tak aby jeszcze bardziej zwiększyć presję na władze.
Dodatkowo Bruksela mogłaby odebrać krajom, które nagminnie utrzymują nadmierny deficyt, subwencje z budżetu Unii. To przekładałoby się dla nich na miliardy, a nawet dziesiątki miliardów euro strat. System ścisłej kontroli budżetu nadmiernie zadłużonego kraju trwałby, dopóki nie zwróci on 75 proc. otrzymanej pomocy.
Komisja Europejska zaproponuje także, aby każdy kraj strefy euro zapisał w swoim prawie (najlepiej konstytucji) wymóg zrównoważenia w średnim okresie finansów publicznych. Bruksela chce ponadto, aby w każdym państwie Eurolandu został powołany niezależny urząd statystyczny odpowiedzialny za opracowywanie prognoz wzrostu gospodarczego i kontrolę wykonania ustawy budżetowej.
Ściślejszego nadzoru mogą się spodziewać ze strony KE także te państwa strefy euro, których rachunki finansowe są wiarygodne. – Wobec wszystkich państw unii walutowej musimy uzyskać pewność, że narodowe budżety są zgodne z założeniami paktu o stabilności i rozwoju. Dlatego Komisja będzie musiała uzyskać prawo oceny najpóźniej do 15 października każdego roku projektu budżetu na kolejny rok i – jeśli będzie to konieczne – opracowania własnych rekomendacji – zapowiedział wczoraj komisarz ds. gospodarczych i walutowych Olli Rehn. Na razie w wielu krajach w połowie października nie ma nawet projektu budżetu.
Inwestorzy nadal nie ufają Hiszpanii
Zwycięstwo konserwatywnej Partii Ludowej w niedzielnych wyborach nie zwiększyło zaufania międzynarodowych inwestorów do Hiszpanii. Wczoraj kraj sprzedał trzy– i sześciomiesięczne obligacje za 3 mld euro, ale na bardzo złych warunkach. Ich rentowność skoczyła odpowiednio do 5,1 i 5,2 proc., podczas gdy w czasie poprzedniej takiej aukcji, w październiku, wynosiła ona 2,3 i 3,3 proc. Bardzo wysoka była także na rynku wtórnym rentowność 10-letnich obligacji Hiszpanii – 6,61 proc. To już prawie tyle samo, ile w wypadku włoskich.
– Wielkie fundusze inwestycyjne i banki odwracają się od inwestowania w obligacje krajów strefy euro poza kilkoma, które są najbardziej pewne. Tymczasem w przyszłym roku państwa eurolandu – z wyjątkiem Grecji, Irlandii i Portugalii, które korzystają z programów pomocowych – będą musiały sprzedać bony skarbowe za ponad 800 mld euro – zwraca uwagę Peter Schaffrik z londyńskiego domu maklerskiego RBC Capital Markets.
Bruksela odbierze pomoc krajom z dużym deficytem