Likwidacja lokat antypodatkowych oznacza, że właściciele ok. 60 mld zł będą szukać nowych, korzystnych sposobów ulokowania tych pieniędzy. Bankowcy są przekonani, że większość tych depozytów pozostanie u nich.
– Może się zdarzyć, że niewielki odsetek klientów, którzy dzisiaj trzymają oszczędności na lokatach antypodatkowych, zdecyduje się zabrać swoje środki – mówi Przemysław Barbrich ze Związku Banków Polskich.
Argumentem za pozostawieniem pieniędzy w bankach będzie m.in. podwyżka oprocentowania. Ale eksperci uważają, że możliwe są podwyżki rzędu 0,5 – 1 pkt proc. To w części zrównoważy straty wynikające z objęcia antybelek podatkiem od zysków kapitałowych.
Generalnie jednak bankowcy są przekonani, że dla ich produktów praktycznie nie ma alternatywy, gdyż oszczędzanie w banku w niepewnych czasach uchodzi za najbezpieczniejszą formę inwestycji.
– Depozyty objęte są o wiele wyższymi gwarancjami niż np. środki złożone na polisolokacie – zauważa Anna Hryć, odpowiedzialna za produkty depozytowe w Raiffeisen Bank Polska.
Środki zdeponowane w banku objęte są gwarancją wypłaty do 100 tys. euro ze środków Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, tymczasem za środki na polisolokatach odpowiada Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny. W razie niewypłacalności towarzystwa wypłaca on równowartość jedynie połowy zdeponowanych środków.
Zdaniem Michała Sadraka z Open Finance ci, którzy chcą liczyć na wyższy zysk, muszą się zastanowić nad inwestycją w notowane na rynku Catalys obligacje banków spółdzielczych. Mogą one dać nawet 9 – 10 proc. zysku, ale żeby je zakupić, trzeba m.in. mieć rachunek maklerski.
Na tę część inwestorów, którzy zdecydują się poszukać wyższych zysków poza bankami, ostrzą sobie zęby fundusze inwestycyjne.
– Alternatywą dla lokat mogą się okazać w przyszłym roku fundusze pieniężne oraz fundusze obligacji korporacyjnych, które charakteryzują się niską zmiennością – mówi Adam Zaremba z Idea TFI.
Na klientów poszukujących wyższych zysków liczą fundusze