Rząd Czech postanowił w piątek, że będzie się starał odzyskać 600 mln franków zablokowanych przez Szwajcarię na około 100 rachunkach bankowych w tym kraju po wykryciu afery w czasie prywatyzacji czeskiej spółki węglowej Mostecka Uhelna Spolecznost (MUS).

Centroprawicowy gabinet Petra Neczasa zlecił też prokuraturze generalnej powołanie specjalnej grupy śledczej, która ma konfrontować wyniki badania sprawy przez organy w Czechach i Szwajcarii.

Pod koniec października władze szwajcarskie postawiły siedmiu osobom, w większości obywatelom czeskim, zarzuty nielegalnego wyprowadzenia z MUS w latach 1997-2002 pieniędzy, które znalazły się na podejrzanych kontach. Szwajcarzy niejednokrotnie wzywali Pragę do włączenia się do postępowania jako strona poszkodowana, jednak dotychczas żaden czeski rząd tego nie uczynił.

Gabinet Neczasa rozważa obecnie kilka scenariuszy, przy czym w pierwszej kolejności - jeśli to jeszcze będzie możliwe - spróbuje wejść do procesu jako strona poszkodowana, albo wniesie powództwo cywilne.

Premier Czech podkreślił, że nie chce, aby afera prywatyzacyjna z lat 1997-2002 została "zamieciona pod dywan"

Jednak minister finansów Miroslav Kalousek zwraca uwagę, że bardzo trudno będzie dowieść stronie szwajcarskiej, jakie szkody poniosło czeskie państwo.

Media w Pradze zaznaczają, że afera może sięgać o wiele dalej, niż prywatyzacja samej MUS. Dziennik "Mlada fronta Dnes" ujawnił ostatnio dokumenty, z których wynika, że korzyści mogli czerpać ludzie uczestniczący w prywatyzacji zakładów maszynowych Skody z Pilzna, wśród nich były szef czeskich zakładów energetycznych CEZ Martin Roman.

Szwajcarzy wszczęli postępowanie sądowe w sprawie machinacji finansowych przy prywatyzacji spółki MUS już w czerwcu 2005 roku. Według aktu oskarżenia znaczna część pieniędzy firmy została przeniesiona do Szwajcarii, a następnie "wyprana".