Na trwalsze umocnienie naszej waluty na razie nie ma szans. I to mimo interwencji BGK i NBP. W połączeniu ze spowolnieniem w Europie może to oznaczać problemy nie tylko kredytobiorców, lecz także firm.
Wczoraj rano, przy kursie około 3,30 zł za dolara amerykańskiego, czyli blisko szczytu z przełomu września i października, na rynku interweniował BGK. – Przypuszczalnie sprzedawał dolary pozyskane z ostatniej emisji obligacji denominowanych w tej walucie. Skala ruchu sugeruje, iż wielkość potencjalnej interwencji nie była duża, czego dowodem jest szybki powrót kursu w rejony 3,28 zł – mówi Konrad Ryczko, analityk DM BOŚ.
Ile według ekonomistów będą kosztowały euro i dolar / DGP
Jednak eksperci nie mają wątpliwości, że choć z takimi interwencjami w najbliższych tygodniach będziemy mieli do czynienia, to nie ustabilizują one kursu złotego. Dopiero pod koniec roku zobaczymy jego umocnienie, w okolicach 4,30 zł za euro. – Przed sylwestrem zobaczymy mocniejszego złotego, będzie on wart więcej o blisko 10 groszy do głównych walut. Będzie to efekt interwencji BGK, który będzie wyprzedawał euro i dolara, aby budżet nie przekroczył progu długu do PKB – tłumaczy Łukasz Tarnawa, główny ekonomista BOŚ. – Jednak nie uchroni nas to przed dużą zmiennością kursu już po nowym roku – dodaje.
Dlatego wiele firm zaczęło szukać możliwości ochrony swoich interesów. – W ostatnich tygodniach zauważamy wzrost liczby zawieranych transakcji opcyjnych – mówi Adam Pers, dyrektor departamentu rynków finansowych Raiffeisen Banku. Potwierdza to Tomasz Danelski, dyrektor departamentu sprzedaży produktów dla firm w Deutsche Banku. Chodzi o instrumenty typu forward, które są powiązane z obrotem danej firmy i mają charakter zabezpieczający transakcje handlowe. Danelski zwraca uwagę, że większość firm, które zgłaszają się obecnie do banków po tego typu zabezpieczenia to importerzy, których szczególnie dotknęło osłabienie się złotego.
Eksperci przyznają również, że w ostatnich tygodniach wzrasta zainteresowanie instrumentami zabezpieczającymi przed ryzykiem handlowym. – Jest wzrost popytu na ubezpieczenia transakcji, choć nie jest on tak paniczny jak na przełomie 2008/2009 – twierdzi Maciej Poprawski, dyrektor biura sprzedaży i obsługi polis KUKE. – Złe prognozy makro powodują, że polscy producenci i handlowcy obawiają się o kondycję, a tym samym wypłacalność partnerów. Zabezpieczeniami najbardziej interesują się firmy z branży stalowej i budowlanej, a także spożywczej, producenci mebli oraz sprzętu RTV/AGD – dodaje. Ochronę coraz częściej kupują także firmy robiące interesy w kraju. Boją się o kondycję swoich partnerów – zwłaszcza firm budowlanych, gdy zakończą się inwestycje na Euro 2012 i projekty finansowane ze środków UE. Problemy branży budowlanej oznaczają problemy także dla sektora stalowego, cementowni i szeregu innych. – Tyle że dodatkowe zabezpieczenia to dla firm koszty, wymagają zatrudnienia specjalistów od zarządzania tego typu ryzykiem – podkreśla Mateusz Szczurek, główny ekonomista ING BSK. – W połączeniu z niepewnością dotyczącą rzeczywistego popytu może się to odbić na ich kondycji finansowej – dodaje.
Bankowcy obawiają się nie tylko o przyszłoroczną kondycję firmowych klientów, ale i klientów indywidualnych, którym przed ryzykiem kursowym znacznie trudniej jest się zabezpieczyć. – Rozchwianie kursu powoduje, że osoby zadłużone we franku nie wiedzą, jaką zapłacą ratę. Do tego dla większości ta rata systematycznie rośnie, przez co wzrasta ryzyko niewypłacalności kredytobiorców – wyjaśnia Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista BRE.