Przy zakupie mieszkań na rynku wtórnym można wynegocjować 5-10 proc. wyjściowej ceny - wskazują pośrednicy i analitycy rynku. To jednak mniej niż jeszcze wiosną tego roku.

Analitycy serwisu Szybko.pl i agencji Metrohouse porównali średnie ceny ofertowe, z jakimi mieszkania zostały wystawione na sprzedaż, z transakcyjnymi, odpowiadającymi rzeczywistej wartości transakcji. Analiza dotyczy okresu od sierpnia do października w siedmiu miastach.

Najwyższe różnice pomiędzy cenami ofertowymi a transakcyjnymi widoczne są w Gdyni (11,1 proc.). Zaraz za Gdynią plasuje się Kraków (10,6 proc.), a następne miejsca zajmują: Wrocław (9,9 proc.), Gdańsk (8 proc.), Łódź (6,2 proc.) oraz Warszawa (5,6 proc.). Z najmniejsza różnicą, wynoszącą 5,2 proc., mamy do czynienia w Poznaniu.

Średnie ceny ofertowe i transakcyjne na rynku wtórnym w dużych miastach wyrażone w złotych za metr kwadratowy wynoszą odpowiednio: w Warszawie 8189 - 7725 zł, w Krakowie 6990 - 6246, we Wrocławiu 6300 - 5678, w Gdyni 6197 - 5507, Gdańsku 5795 - 5332, Poznaniu 5537 - 5249 i w Łodzi 3990 - 3743.

Według agencji Emmerson Nieruchomości, przeciętna różnica pomiędzy cenami ofertowymi i transakcyjnymi mieszkań z rynku wtórnego w pięciu największych polskich miastach wyniosła we wrześniu 14 tys. 983 zł. W sierpniu było to średnio ok. 15 tys., miesiąc wcześniej - 15,1 tys. zł, a w kwietniu tego roku 16,7 tys. zł.

Zmniejsza się różnica między cenami ofertowymi a transakcyjnym

"To, że zmniejsza się różnica między cenami ofertowymi a transakcyjnymi oznacza przede wszystkim, że sytuacja normuje się, a sprzedający wystawiają mieszkania na rynek z cenami realnymi, a nie +napompowanymi+" - powiedział PAP pełnomocnik zarządu agencji Emmerson Nieruchomości Jarosław Skoczeń.

Z informacji firmy Emmerson wynika, że różnica pomiędzy całkowitymi cenami ofertowymi oraz ich ostatecznymi poziomami jest wyznaczana na podstawie transakcji na rynku wtórnym w pięciu miastach - w Warszawie, Krakowie, we Wrocławiu, w Poznaniu i Gdańsku.

Niektórzy analitycy uważają że 5-10 proc. upust w cenie nie jest spektakularnym wynikiem w sytuacji nadpodaży na rynku. "Wynika to z tego, że ceny mieszkań spadły już dosyć mocno i nadal mają spadać. Właściciele mają więc poczucie, że ich nieruchomość jest coraz mniej warta i dość niechętnie podejmują decyzję, żeby przystać na kolejną obniżkę ceny przy sprzedaży" - powiedział PAP Marcin Jańczuk z agencji Metrohouse.