USA oraz Wielka Brytania i jej kolonie są najatrakcyjniejszym miejscem prania pieniędzy przez skorumpowanych polityków. Takie wnioski płyną z raportu powstałego na zamówienie Banku Światowego.
Pięciu ekspertów przeanalizowało 150 największych przypadków korupcji, w ramach których razem wyprowadzono 56,4 mld dol. To równowartość rocznego PKB państw takich jak Białoruś czy Luksemburg. 118 osób skazanych lub oskarżonych o te przestępstwa wykorzystywało w swoich działaniach 817 zarejestrowanych specjalnie w tym celu firm. Spośród nich 161 miało siedziby w Wielkiej Brytanii (24) i jej pięciu terytoriach: na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych (91), Kajmanach (15), Bermudach, Jersey (po 12) i Wyspie Man (7). 102 firmy zarejestrowano w USA.
Amerykanie prowadzą z kolei pod względem liczby kont, na które trafiały pieniądze. 107 spółek utrzymywało rachunki w USA, na drugim miejscu znalazła się Szwajcaria z 76 firmami.
Eksperci winią za ten stan rzeczy prawo sprzyjające inwestorom, którym zależy na anonimowości, choćby przepisy gwarantujące swobodę działania tzw. TCSP, czyli dostawców usług korporacyjnych i powierniczych. Tego typu jednostki prowadzą konta czy rejestrują firmy w imieniu zleceniodawców, często nie znając nawet ich tożsamości. Założenie firmy za pośrednictwem TCSP na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych kosztuje równowartość 1950 dol. Dlatego na zamieszkanych przez 27 tys. ludzi karaibskich wysepkach oficjalnie zarejestrowano 500 tys. firm. Liczba ta rośnie co roku o 70 tys.
Politycy wykorzystują najczęściej niezwykle pogmatwane schematy, które nie tylko ułatwiają im ukrycie działań, ale też utrudniają odzyskanie zdefraudowanych pieniędzy po wykryciu oszustwa. Jednym z cytowanych przykładów jest były premier Ukrainy Pawło Łazarenko, który mógł wyprowadzić z kraju nawet 326 mln dol. Łazarenko wspólnie ze swoim wspólnikiem, Petrem Kyryczenką, działał m.in. w oparciu o cztery zarejestrowane w Liechtensteinie fundacje. Aby ukryć podejrzane transakcje, wspólnicy kupili np. bank EuroFed zarejestrowany w Antigui i Barbudzie. Skradzione środki trafiały też do banków na Bahamach, w Guernsey, Liechtensteinie, na Litwie i w Szwajcarii. Łazarenko do stycznia 2012 r. będzie siedział w amerykańskim więzieniu. Do tej pory nie udało się odzyskać 250 mln dol., które zdefraudował.