Europejskie indeksy wzrosły w środę w nadziei, że Fed podejmie kroki, by ożywić gospodarkę USA, ale bardzo trudno im będzie odrobić znaczące wtorkowe spadki, wywołane zapowiedzią referendum w Grecji, które może storpedować plany ratowania strefy euro.

W środę po południu większość giełd w Europie była na plusach. Warszawski indeks WIG 20 nie mógł wybić się jednak wyraźnie ponad kreskę. Zdaniem analityków, nerwowość inwestorów to skutek obaw o Grecję.

Ok. 17.10 WIG 20 zyskiwał 0,1 proc. Znacznie lepsze nastroje były na innych europejskich giełdach. Niemiecki DAX rósł o 2,3 proc., francuski CAC40 o 1,3 proc., a brytyjski FTSE100 o ponad 1 proc.

Zwyżki notowały też giełdy w USA. Dow Jones rósł o 1,6 proc., Nasdaq o 1,2 proc., a S&P 500 o niemal 1,7 proc.

Analityk DM BOŚ Marek Rogalski jest zdania, że przyczyną zwyżek jest oczekiwanie na komunikat Fed, który ma być opublikowany po godz. 19 polskiego czasu. "Inwestorzy mają nadzieję, że bank centralny zapowie dodatkowe działania mające wesprzeć mizerny wzrost gospodarczy, chociażby poprzez dodatkowe zakupy obligacji zabezpieczonych hipotekami" - powiedział analityk DM BOŚ.

Przez większą część dnia WIG20 pozostawał poniżej kreski, notując nawet ponad 2-proc. spadki. W Europie panowały natomiast mieszane nastroje. Powodem napięć wśród inwestorów były informacje płynące z Grecji.

Na kryzysowym posiedzeniu w nocy z wtorku na środę grecki rząd jednomyślnie poparł niespodziewaną inicjatywę premiera Grecji Jeorjosa Papandreu w sprawie referendum na temat nowego pakietu ratunkowego dla tego kraju. Ogłoszony w poniedziałek ku zaskoczeniu wszystkich projekt referendum wywołał konsternację i irytację w strefie euro.

Greckie "nie" mogłoby oznaczać upadłość, zaprzepaszczenie wszystkich prób ratunku kraju i destabilizację strefy euro, o dalekosiężnych skutkach - ostrzegają eksperci.



Zdaniem analityków PKO BP, decyzja premiera Grecji zwiększa niepewność na międzynarodowych rynkach finansowych. Nieuzyskanie w referendum zgody na dalsze oszczędności w finansach publicznych prawdopodobnie przekreśliłoby możliwość dalszego wspierania Grecji przez instytucje międzynarodowe, np. MFW.

"W tym kontekście niejasna staje się w szczególności sygnalizowana wcześniej przez przedstawicieli MFW perspektywa wypłaty kolejnej transzy pomocy finansowej dla Grecji (miała zostać wypłacona w listopadzie). Ponieważ Grecja nie ma dostępu do średnio- i długoterminowego finansowania rynkowego, musiałoby to prowadzić do niewypłacalności kraju z istotnymi stratami dla wierzycieli (w tym przypadku zarówno prywatnych, jak i publicznych)" - wskazują analitycy bankowi.

Zdaniem Elizy Dąbrowskiej z Noble Securities z powodu wtorkowego święta Polskę "ominęły" złe wiadomości. "Na rynki znów powróciły emocje i strach. Niepokoją wypowiedzi ekonomistów, którzy wieszczą powtórkę z upadku Lehman Brothers, jeśli Grecja w referendum nie poprze pakietu pomocowego" - wskazuje Dąbrowska.

Złoty pozostawał słaby wobec głównych walut, ale odrobił część strat. O godz. 17.10 za szwajcarskiego franka płacono 3,59 zł, za euro 4,37 zł, a za dolara 3,17 zł.

Analityk DM BOŚ przypomniał, że we wtorek za euro płacono nawet 4,42 zł. "Złoty po silnym osłabieniu we wtorek, które dodatkowo było spowodowane niską płynnością, w środę nieznacznie odrabia straty. Pomógł w tym niewątpliwie lepszy odczyt indeksu PMI (wskaźnik obrazujący sytuację w polskim przemyśle, przygotowany przez Markit Economics i bank HSBC - PAP) dla Polski, który nieoczekiwanie wzrósł w październiku do 51,7 pkt z 50,2 pkt we wrześniu. Na dłuższą metę to jednak może nie wystarczyć i nasza waluta może nadal tracić w ślad za rynkami światowymi" - stwierdził.

Jego zdaniem, osłabienie się złotego do 4,52-4,53 zł za euro w kolejnych dniach jest dość realne. "O ile wcześniej nie zobaczymy większej aktywności resortu finansów i NBP na rynku" - powiedział Rogalski.