Ekonomiści zgodnie oceniają, że w poniedziałek zarówno na rynku walutowym jak i na rynku długu obroty były niewielkie. Na skutek pogarszających się nastrojów na rynkach światowych, w tym przede wszystkim w strefie euro, złoty tracił w poniedziałek do euro.

Ich zdaniem należy oczekiwać, że w końcówce tygodnia złoty będzie się poruszał w przedziale 4,30-4,38 za euro.

"Dziś na rynku dzieje się niewiele. Widać, że złoty traci w stosunku do euro, słabszy jest też euro-dolar. Jest to wynik pogorszenia się nastrojów na rynkach. Rosną rentowności włoskich obligacji. W dalszym ciągu nie wyjaśniła się kwestia czy EBC będzie wykupywał obligacje państw z południa Europy. Do tego wszystkiego dołożyło się także słabsze otwarcie giełdy amerykańskiej" - powiedział PAP Marcin Turkiewicz, diler walutowy z BRE Banku.

Jego zdaniem, po weekendzie złoty będzie się poruszał w przedziale 4,30-4,38/EUR.

"Należy oczekiwać dość szerokiego przedziału handlu, między 4,30 a 4,38 za euro. W dalszym ciągu złoty zależny będzie od sytuacji w strefie euro i w USA. Nie widać danych krajowych, które mogłyby ruszyć rynkiem. Czekamy jedynie na expose premiera" - dodał.

Zdaniem dilerów także niewielkie obroty występowały na poniedziałkowej sesji na rynku długu.

"Nie ma dziś dużej aktywności inwestorów. Widać lekkie odreagowanie po hurra-optymizmie z zeszłego tygodnia. Teraz krajowe obligacje spadają w cenach, rosną rentowności. Jest to także pokłosie słabnącego złotego. Nie są to jednak wielkie ruchy, więc można podsumować dzień jako spokojny, taki jakiego można było się spodziewać, ze względu na święta" - powiedział PAP Henryk Sułek, szef dilerów SPW z banku Millennium.

W opinii Sułka, ciężko przewidywać, jak rynek otworzy się po świętach i jak będzie wyglądała końcówka tygodnia na rynku obligacji.

"Na pewno na rynku panuje duża niepewność, więc każdy scenariusz jest możliwy. Uważam, że taka niepewność na rynku panować będzie nawet do końca roku" - dodał.