W ostatnim półroczu inwestycje zagraniczne w USA spadły o prawie połowę, a w Niemczech o trzy czwarte.
Kryzys zadłużeniowy i bankowy w strefie euro oraz w Stanach Zjednoczonych powodują, że firmy coraz chętniej przenoszą się z inwestycjami do krajów rozwijających się, wynika z raportu ONZ-owskiej Konferencji ds. Handlu i Rozwoju (UNCTAD).
Bezpośrednie inwestycje zagraniczne w I połowie 2011 r. / DGP
W pierwszej połowie tego roku bezpośrednie inwestycje zagraniczne wyniosły na całym świecie 720,7 mld dol., co oznacza dwuprocentowy wzrost w porównaniu z drugim półroczem ubiegłego roku. Ale jest to efekt większego zaangażowania kapitałowego w krajach rozwijających się (326,5 mld, wzrost o 7,3 proc.) oraz państwach Europy Południowo-Wschodniej i byłego Związku Radzieckiego (41,1 mld, wzrost o 17,6 proc.). Kraje rozwinięte, do których UNCTAD zalicza także środkowoeuropejskich członków UE, zanotowały w tym czasie spadek o 3,9 proc. – do 353,1 mld dol.
Najbardziej spektakularny spadek nastąpił w przypadku Stanów Zjednoczonych. Zagraniczne firmy zainwestowały tam 74,3 mld dol., czyli aż o 48,8 proc. mniej niż w drugiej połowie zeszłego roku. Co więcej, wkrótce Amerykanie mogą utracić pozycję światowego lidera w przyciąganiu inwestorów, gdyż będące na drugim miejscu Chiny szybko nadrabiają dystans. Od stycznia do końca czerwca zanotowały one 12-procentowy wzrost inwestycji zagranicznych, które osiągnęły sumę 61 mld dol. A łącznie z Hongkongiem, będącym specjalną jednostką administacyjną ChRL, już wyprzedziły Stany Zjednoczone – razem było to 111 mld dol.
Mniejszy w liczbach bezwzględnych, ale większy procentowo spadek zanotowały Niemcy, czyli największa gospodarka Unii Europejskiej. Przez pierwsze sześć miesięcy roku zagraniczne firmy zainwestowały w tym kraju zaledwie 6,6 mld dol. (spadek o 74 proc.). Na atrakcyjności traci też Francja – inwestycje tam wyniosły 14 mld dol., czyli o 17 proc. mniej niż w poprzednim półroczu.
Spośród państw rozwiniętych z tego trendu wyłamują się tylko Wielka Brytania i Irlandia. Pierwsza przyciągnęła 82 mld dol. inwestycji, co oznacza aż 250-procentowy wzrost, druga 30 mld, czyli o 66 proc. więcej niż w drugiej połowie zeszłego roku. To oznacza, że w 4,5-milionowej Irlandii zainwestowano o 50 proc. więcej niż w Niemczech i Francji razem wziętych. Przyczyną tego faktu jest niski, 12,5-procentowy podatek od przedsiębiorstw, którego Dublin nie podniósł mimo nacisków ze strony Paryża i Berlina. Z kolei Wielka Brytania jest atrakcyjna ze względu na silny sektor finansowy i pozostawanie poza problemami strefy euro.
Jeśli chodzi o gospodarki rozwijające się, wzrost inwestycji zagranicznych nastąpił we wszystkich regionach poza zachodnią Azją, co jest wynikiem bliskowschodnich rewolucji. W Afryce wyniósł on 4,5 proc., a Ameryce Łacińskiej i na Karaibach 5,1 proc., zaś bezapelacyjnym liderem jest region Azji Południowej, Wschodniej i Południowo-Wschodniej. Tam w porównaniu z poprzednim półroczem ich wartość się zwiększyła o 19,5 proc.