Europejskie banki muszą przejść nowe stress testy, zanim otrzymają pomoc. Nowy unijny plan ratowania banków powoli zaczyna się krystalizować. Wczoraj szef Komisji Europejskiej Jose Barroso przedstawił jego główne założenia.
Przede wszystkim trzeba ponownie ocenić kondycję europejskich banków. Poprzednie testy wytrzymałościowe zostały uznane za niewiarygodne, zwłaszcza po nacjonalizacji Dexii, która w nich świetnie wypadła. Według „Financial Timesa” tym razem wymagany współczynnik płynności może wynieść 9, a nie 5 proc..
To może być wstęp do dokapitalizowania systemu bankowego. „Banki powinny najpierw wykorzystać prywatne źródła kapitału, a rządy krajowe powinny udzielać wsparcia tylko w razie konieczności. Jeżeli takie wsparcie nie jest możliwe, rekapitalizacja powinna zostać sfinansowana z pożyczki z Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej (EFSF)” – głosi propozycja komisji. O pogarszającej się kondycji banków świadczy wczorajsza decyzja agencji Standard & Poor’s i Fitch, które obniżyły ratingi dziesięciu hiszpańskich banków, w tym Santandera.
Lepsze wiadomości nadeszły z Bratysławy. Po wtorkowym odrzuceniu reformy EFSF przez tamtejszy parlament premier Iveta Radiczova uzgodniła z opozycją warunki jej poparcia w kolejnym głosowaniu. Poparcie socjaldemokratów zostało kupione w zamian za nowe wybory, które mają się odbyć 10 marca 2012 r.

Nie mamy już czasu

Jose Barroso nie przedstawił konkretów planu kolejnej rekapitalizacji banków. Czy tego pan oczekiwał?
John Hardy, ekspert duńskiego Saxo Banku: Trudno było się spodziewać szczegółów. Oczekiwałem raczej potwierdzenia zamiaru stworzenia planu. Z ostatnich zapowiedzi Nicolasa Sarkozy’ego i Angeli Merkel wynikało, że plan jest dopiero opracowywany. Byłbym zaskoczony, gdyby Barroso podał dziś konkretne kwoty.
O jakich kwotach może być mowa? 200 mld euro?
200 mld nie wystarczy. W ciągu najbliższych lat europejskie banki muszą zrolować równowartość 1,9 bln euro długu. Na tym tle 200 mld może starczyć najwyżej w przypadku, gdyby problemy zadłużeniowe skończyły się na Grecji. Ale ona sama w sobie nie jest problemem. Problemem jest połączony dług Grecji, Portugalii, Hiszpanii i Włoch. Dług tego ostatniego kraju to 1,9 bln euro.
Skoro tak, to może zamiast topić miliardy w kolejnych krajach – pozwolić im zbankrutować?
To mocno idealistyczne podejście, które nie ma szans się spełnić. Politycy za bardzo obawiają się bólu w krótkim terminie. Zawsze wolą kupić trochę czasu dzięki kolejnym bailoutom. Tylko duński rząd miał odwagę powiedzieć bankom: przykro nam, wasze straty pozostaną waszymi stratami, nie weźmiemy ich na siebie.
Barroso mówił o nowych testach wytrzymałościowych. Wyniki poprzednich mówiły, że w razie zapaści bankom wystarczy dokapitalizowanie rzędu kilku miliardów euro.
To najlepiej świadczy o jakości tych testów. Dexia wypadła w nich przecież jako 12. najlepiej radzący sobie bank w Europie z 10-proc. nadwyżką kapitału w razie spełnienia się czarnego scenariusza. Stress testy nie sprawdzały dotychczas wytrzymałości systemu bankowego. Ich założenia były zbyt optymistyczne. Potrzebujemy surowszego sprawdzianu.
We wtorek Słowacja odrzuciła reformę EFSF i Barroso zaczął mówić o możliwości odebrania prawa weta pojedynczym krajom.
Można myśleć o zmianie procedur podejmowania decyzji, ale nie ma na to czasu, gdyż zajęłoby to kilka lat.
A co z propozycją Barroso, by na EFSF zrzuciły się też państwa spoza strefy euro, jak Wielka Brytania czy Polska?
Żaden z tych krajów się na to nie zgodzi. Takie propozycje się pojawiają, ale nikt nie ma wątpliwości co do ich realności.