Złamanie się frachtów na tankowce ropy naftowej do najniższego poziomu od 14 lat zwiększa ryzyko wystąpienia wycieków ponieważ armatorzy będą wydawać znacznie mniej na bezpieczny transport ładunku – pisze Bloomberg powołując się na firmy Tsakos Energy Navigation i BW Group.

Taryfy za transport ropy naftowej z Bliskiego Wschodu do Azji, największym na świecie szlaku handlowym, spadły do zaledwie 674 dolarów dziennie – wynika z danych zgromadzonych przez Bloomberga. Tymczasem, jak szacuje londyńska firma Moore Stephens, dzienne koszty operacyjne wielkiego tankowca sięgają dzisiaj 10670 dolarów.

Branża nie jest w stanie sfinansować wydatków operacyjnych i wkrótce będziemy świadkami problemów bezpieczeństwa. Jeśli armatorzy zaczną obcinać nakłady, niebawem dojdzie do wypadków i zanieczyszczenia środowiska naturalnego” – ostrzega Nikolas Tsakos, szef Tsakos największego w Grecji właściciela tankowców notowanego na giełdzie.

W okresie ostatnich dwóch tygodni swoje prognozy zysków z VLCC, czyli bardzo dużo tankowców ropy naftowej, obcięli tacy armatorzy, jak Platon Markets, Pareto Securities i Dahlman Rose. Z zawieranych co roku porozumień frachtowych wynika, że statki należące do firmy Frontline, największego na świecie operatora tankowców, nie będą rentowne co najmniej do 2013 roku.

„Istnieje ryzyko, że część właścicieli zostanie zmuszona do robienia oszczędności w wydatkach na załogę oraz bieżącą konserwację statku” – mówi Jens Martin Jensen, szef działu zarządzania Frontline. Czego obawiamy się, to ryzyka pojawienia się wycieków.

Od czasu wypadku tankowca Exxon Valdez w 1989 roku i największego wycieku w historii USA liczba wycieków ropy naftowej do morza w ilości przekraczające 7 tys. ton spadła z 25,3 rocznie w latach 1970., do 9,3 rocznie w latach 1990 i 3,3 rocznie w latach 2000-2009.