Jednolity system poboru opłat za przejazd drogami publicznymi ma działać od 2012 r. w Europie. Ale nie w Polsce.
Zgodnie z decyzją Komisji Europejskiej państwom członkowskim UE, które zbudowały własne elektroniczne systemy poboru opłat, pozostał zaledwie rok na dostosowanie ich do tzw. Europejskiej Usługi Opłaty Elektronicznej (EETS). Zakłada ona, że kierowca, który nie będzie chciał wozić za szybą kilku lub kilkunastu urządzeń naliczających opłaty (i w związku z tym podlegać oddzielnym systemom płatniczym operatorów w poszczególnych krajach) może otrzymać jedno urządzenie pokładowe, które będzie obsługiwać wszystkie drogi w Unii objęte elektronicznymi opłatami. Podobne rozwiązania musi wprowadzić także Polska. Jednak jak na razie nasze władze nie zrobiły w tym kierunku nic poza udostępnieniem Komisji Europejskiej informacji na temat dróg objętych e-mytem, które miałyby wejść w obszar systemu EETS. Ale plany w tym zakresie Ministerstwo Infrastruktury ma. – Podejmiemy działania mające na celu wprowadzenie na terenie kraju europejskiej usługi opłaty elektronicznej – zapewnia Mikołaj Karpiński, rzecznik resortu.

Drogi poza systemem

Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad ma wybrać podmioty do obsługi kierowców, którzy zdecydują się na jedno urządzenie pokładowe. – Dotychczas żaden dostawca EETS nie został zarejestrowany w Polsce – przyznaje Karpiński.
Nie to jest jednak największym problemem. Jak bowiem czytamy w danych przygotowanych przez resort, EETS nie obejmie odcinków autostrad A1, A2 i A4, które wybudowali prywatni koncesjonariusze. – Drogi te nie są objęte systemem viaTOLL. Pobieranie opłat na tych odcinkach odbywa się zgodnie z obowiązującymi zasadami – stwierdza resort w dokumentach udostępnionych KE.
Oznacza to, że w praktyce tylko od woli koncesjonariuszy (pracujących nad własnymi systemami e-myta) zależy, czy przystąpią do europejskiego systemu opłat, czy nie. Co prawda Zofia Kwiatkowska, rzecznik Autostrady Wielkopolskiej zarządzającej odcinkiem A2 między Koninem a Nowym Tomyślem, w rozmowie z „DGP” twierdzi, że spółka do października 2012 roku zamierza zarejestrować się w unijnym systemie, jednak nie wyklucza, że mimo to kierowcom potrzebne będzie oddzielne urządzenie umieszczone za szybą pojazdu. Jeżeli podobnie będzie na niektórych odcinkach autostrad A1 i A4, to może się okazać, że kierowcy jeżdżący po Polsce będą musieli wozić w autach cztery różne urządzenia.

Polska na tym straci

Zdaniem ekspertów bałagan nie wynika ze słabości rozwiązań unijnych, lecz tych przyjętych w Polsce. – Umowy podpisane przez państwo z koncesjonariuszami to europejski ewenement, gdyż państwo nie ma żadnego wpływu na ich decyzje – uważa Eryk Kłossowski z Instytutu Jagiellońskiego. Dodaje, że gdy europejski system będzie w pełni sprawny, Polska może wręcz na tym stracić. AWSA nie ukrywa możliwości zintegrowania własnego systemu z systemem niemieckim. – To mogłoby oznaczać, że środki pieniężne będą przepływać przez rachunki operatorów zagranicznych, a nie polskich – mówi Kłossowski. Wygląda zatem na to, że drogowa czkawka z powodu nieuwzględnienia koncesjonariuszy w krajowym systemie e-myta jeszcze długo nam nie przejdzie.