Niemiecki Bundestag zaakceptował w czwartek wzmocnienie funduszu ratunkowego dla eurolandu EFSF. Kanclerz Angela Merkel wyszła z głosowania obronną ręką, uzyskując w swojej koalicji symboliczną "większość kanclerską" dla reformy funduszu.

Za ustawą o wzmocnieniu Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej (EFSF) głosowało 523 posłów, w tym zarówno większość chadecko-liberalnej koalicji rządzącej, jak i opozycyjni socjaldemokraci i Zieloni. Przeciw było 85, a trzech wstrzymało się od głosu.

Dzięki uzgodnionej na lipcowym szczycie strefy euro reformie EFSF zyska on nowe uprawnienia, w tym możliwość interweniowania na rynku wtórnym obligacji państwowych. Całkowita wartość funduszu wzrośnie do 780 mld euro, a udział Niemiec - do 211 mld euro. Wzmocniony EFSF będzie w stanie faktycznie gwarantować kredyty o łącznej wartości 440 mld euro.

Głosowanie było ważnym testem autorytetu kanclerz Merkel, bo niektórzy posłowie chadecko-liberalnej koalicji nie zgadzają się z polityką rządu w sprawie kryzysu zadłużenia w strefie euro i zapowiadali początkowo głosowanie wbrew Merkel.

Ostatecznie jednak spośród 330 posłów koalicji za wzmocnieniem EFSF głosowało 315. To więcej niż symboliczna "większość kanclerska", która oznacza większość absolutną, zapewnioną tylko przez koalicję, czyli co najmniej 311 głosów w liczącym 620 posłów Bundestagu.

"To pokazuje determinację koalicji w tej sprawie" - powiedział po głosowaniu szef frakcji liberalnej FDP Rainer Bruederle w telewizji n-tv.

Zdaniem chadeka Petera Altmeiera głosowanie było "mocnym sygnałem poparcia dla Angeli Merkel". "Pokazaliśmy Europie, że Niemcy są świadome swojej odpowiedzialności, a także że nasza koalicja jest skuteczna" - dodał Altmeier w rozmowie z n-tv.

Przyznał, że skutek przyniosły zabiegi, prowadzone do ostatniej chwili przez liderów partii koalicyjnych, aby przekonać garstkę "rebeliantów" do poparcia reformy EFSF i uniknąć upokorzenia rządu w oczach opozycji oraz opinii publicznej w kraju i za granicą.

Jeszcze podczas czwartkowej debaty w Bundestagu minister finansów Wolfgang Schaeuble apelował: "Musimy być świadomi wielkiej odpowiedzialności, którą ponosimy. Ludzie na całym świecie boją się nowego kryzysu". Zapewniał, że EFSF nie zostanie zwiększony bez zgody Bundestagu.

"Dziś podejmujemy decyzję ważną dla przyszłości Niemiec i Europy" - przekonywał z kolei szef frakcji chadeckiej Volker Kauder. "Stabilność Europy i euro leży w interesie nas wszystkich" - dodał.

Głos zabrali też sceptycy, którzy twierdzą, że z kryzysem zadłużenia nie można walczyć poprzez udzielanie nowych kredytów. "Pożyczamy pieniądze od naszych dzieci i wnuków. To pieniądze, których my nie mamy" - powiedział Klaus-Peter Willsch z CDU.

Zdaniem liberała Franka Schaefflera, EFSF nie jest "funduszem ratunkowym, ale funduszem zadłużenia", który dodatkowo zaostrza aktualny kryzys. "Dzisiejsza Europa zmierza ku monetarnej gospodarce centralnego planowania, a my zmierzamy do zniewolenia, bo dajemy się szantażować przez strach przed załamaniem systemów finansowych" - dodał. Zarzucił Komisji Europejskiej i Europejskiemu Bankowi Centralnego "kolektywne łamanie prawa".

Wraz z reformą EFSF Bundestag wzmocnił swój wpływ na decyzje, związane z funkcjonowaniem EFSF. Dotychczas rząd musiał jedynie starać się o porozumienie z parlamentarną komisją budżetową w sprawach dotyczących udzielania pomocy finansowej krajom strefy euro. Według nowych zasad Bundestag będzie włączony w decyzje eurolandu, mające wpływ na jego kompetencje budżetowe. W sprawach pilnych i poufnych współdecydować ma specjalne gremium, powołane w ramach komisji budżetowej.