Niemiecki Bundestag zdecyduje w czwartek o wzmocnieniu europejskiego funduszu ratunkowego EFSF. Głosowanie jest ważnym testem autorytetu dla kanclerz Angeli Merkel, bo grupa posłów chadecko-liberalnej koalicji nie zgadza się z polityką rządu w sprawie euro.

Pewne jest, że ustawa o Europejskim Funduszu Stabilizacji Finansowej (EFSF), przeznaczonym na wsparcie zadłużonych krajów eurolandu, przejdzie w Bundestagu, bo jej poparcie zapowiedzieli już opozycyjni socjaldemokraci i Zieloni. Jednak problemem jest garstka "rebeliantów" z chadeckiego bloku CDU/CSU i liberalnej FDP. Jeśli zbyt wielu głosowałoby wbrew rządowi, kanclerz Merkel zostałaby upokorzona, a opozycja zażąda nowych wyborów.

Jeszcze podczas czwartkowej debaty parlamentarnej liderzy koalicji próbowali przekonać sceptyków do poparcia reformy EFSF. "Musimy być świadomi wielkiej odpowiedzialności, którą ponosimy. Ludzie na całym świecie boją się nowego kryzysu" - mówił minister finansów Wolfgang Schaeuble. Zapewniał, że EFSF nie zostanie zwiększony oraz że Bundestag będzie mieć znaczny wpływ na decyzje, związane z funkcjonowaniem EFSF.

"Dziś podejmujemy decyzję ważną dla przyszłości Niemiec i Europy" - przekonywał z kolei szef frakcji chadeckiej Volker Kauder. "Stabilność Europy i euro leży w interesie nas wszystkich" - apelował.

Kauder przyznał, że niektóry posłowie jego frakcji są innego zdania, niż rząd. "Ale pokażemy, że nasza koalicja jest zdolna do działania i rozwiązywania problemów - podkreślił. - Z tą koalicją Niemcy, a także Europa są w dobrych rękach".

Także szef frakcji liberalnej FDP Rainer Bruederle przekonywał: "Europa jest naszą racją stanu", a "oczy świata skierowane są dziś na Niemcy".

Chadecko-liberalna koalicja ma 330 posłów w liczącym 620 członków Bundestagu. Zdaniem opozycji w tak prestiżowej sprawie rząd powinien otrzymać symboliczną "większość kanclerską, czyli większość absolutną, zapewnioną tylko przez koalicję (311 głosów). Merkel bagatelizowała te żądania, wskazując, że wystarczy jej "własna, zwykła większość" (291 głosów).

W środę wieczorem informowano, że niektórzy z niespełna 20 rebeliantów zmienili zdanie i chcą ostatecznie poprzeć wzmocnienie EFSF. "Według moich szacunków będziemy mieć większość kanclerską" - mówił w środę Bruederle.

Uzgodniona na lipcowym szczycie strefy euro reforma EFSF upoważnia fundusz do interweniowania na rynku wtórnym obligacji państwowych. Wzmocniony EFSF będzie w stanie faktycznie gwarantować kredyty o łącznej wartości 440 mld euro. Udział Niemiec w całym funduszu wzrośnie do 211 mld euro.

Przeciwnicy wzmocnienia EFSF uważają, że kryzysu zadłużenia nie można zwalczyć poprzez udzielanie nowych kredytów i obawiają się obciążenia niemieckich podatników wysokimi kosztami ratowania niesolidnych krajów eurolandu.