15 września 2008 r. upadłość ogłosił jeden z największych banków inwestycyjnych na świecie – Lehman Brothers. Bankructwo tej instytucji spowodowało krach na giełdach akcji całego świata i uznawane jest za początek jednego z największych kryzysów w historii gospodarki.
Minęły ledwie 3 lata od tamtych wydarzeń i gospodarki poszczególnych krajów nie zdążyły jeszcze na dobre wyjść z recesji, a tymczasem rynki czekają na kolejne bankructwo. Tym razem ku upadkowi chyli się Grecja.
Nadal wysokie są zarobki amerykańskich bankierów, którzy zostali uznani za winnych tamtego kryzysu. Tuż przed bankructwem Lehman Brothers ich pensje sięgały astronomicznych kwot. Na przykład Lloyd Blankfein, szef Goldman Sachs, zarabiał wtedy ponad 40 mln dolarów, a Vikram Pandit, prezes Citigroup – ponad 10 mln dolarów.
Po upadku Lehmana inne banki znalazły się w tak trudnej sytuacji, że musiało je ratować państwo. Na przykład Citigroup przyjęło 45 mld dol. pomocy. Niektórzy szefowie banków wtedy godzili się pracować za symbolicznego dolara. Teraz to już przeszłość i w tym roku zarobki szefa Citigroup znów urosły do ponad 20 mln dol.
Indeksy po trzech latach znalazły się na zbliżonym poziomie. WIG20 jest 8,8 proc. wyżej, a DAX o zaledwie 2,2 proc. niżej. Nawet cena dolara i euro w złotych niewiele się różni.
O wiele droższe niż przed trzema laty są surowce. Ropa jest dziś droższa aż o 70 proc., podobnie jak złoto.