Eksperci mają coraz większe przekonanie, że polska waluta nie obroni się przed spadkiem. Jak powiedział wiceminister Kotecki, złoty jest nadal postrzegany jako waluta kraju rozwijającego. A to oznacza, że inwestorzy będą uciekać od naszego pieniądza. Złoty jest najsłabszy do euro od ponad dwóch lat.

- Wyjście Grecji ze strefy euro jest jedną z możliwości i jest coraz bardziej realne. (...) Jeśli chodzi o datę przyjęcia euro przez Polskę, to jest bezprzedmiotowa dyskusja - uważa wiceminister finansów Ludwik Kotecki. - Musimy pamiętać, że złoty to ciągle słaba waluta kraju rozwijającego się.

- To co się powinno wydarzyć z Grecją, powinno zostać przeprowadzone tak, aby nie zarażało innych tym ewentualnym usunięciem Grecji ze strefy euro. Początek października jest deadlinem na podjęcie decyzji w sprawie Grecji. Myślę, że decyzje są bardzo blisko, będziemy o tym dyskutowali w piątek i sobotę we Wrocławiu - mówi Kotecki.

Wiceminister finansów podkreśla jednak, że fundamenty makroekonomiczne polskiej gospodarki nie uzasadniają obecnie obserwowanego osłabienia złotego.

Około 11:00 za euro płaciliśmy 4,3668 zł. Złoty jest najsłabszy do euro od ponad dwóch lat.

Minister pytany w TVN24 o to, czy w najbliższym czasie euro będzie się umacniało w stosunku do złotego, odpowiedział: "Tak, nasza waluta ciągle jest walutą kraju rozwijającego się, ciągle nie jesteśmy traktowani jak dolar. (...) Tu przede wszystkim chodzi o wielką niepewność, co się wydarzy. To jest główny czynnik. Inwestorzy na wszelki wypadek wychodzą z obszarów walutowych, np. złotego, gdzie wiadomo, że w jeżeli w gospodarce światowej będzie jakiś wstrząs, będzie ucieczka do bezpiecznych walut".