Prawie 13 lat po wycofaniu niemieckiej marki dawna waluta największej gospodarki naszego kontynentu “nęka” Jeana-Claude Tricheta podczas ostatnich dni jego rządów w fotelu prezesa Europejskiego Banku Centralnego – pisze agencja Bloomberg.

68-letni Trichet został najwyraźniej wyprowadzony z równowagi przez reportera, który pytał czy Niemcy powinny zrezygnować z euro i powrócić do marki w sytuacji, gdy kryzys zadłużeniowy Europy rujnuje rynki i wystrasza wyborców.

„Wolałbym usłyszeć słowa uznania pod adresem instytucji, która zapewniła w Niemczech stabilność cenową przez prawie 13 lat” – odpowiedział prezes EBC nienaturalnie podniesionym głosem – „To nie przypadkiem nam zawdzięcza się stabilność cen. Spełniamy nasze obowiązki, które wcale nie są łatwe”.

Trichet znajduje się w awangardzie polityków zmierzających do uratowania wspólnej europejskiej waluty. Od czasu wybuchu greckiego kryzysu przed dwoma laty spędził on większość czasu kursując między Frankfurtem, siedzibą EBC a stolicami państw członkowskich strefy euro na spotkania i ciągnące się w nieskończoność posiedzenia na szczycie.

Francuz, którego druga kadencja upływa 31 października, uruchomił bezprecedensową operację skupu obligacji największych dłużników, w tym Irlandii, Hiszpanii i Włoch w celu obniżenia kosztów dyktowanych przez rynek. W miarę coraz większego zaangażowania EBC w walkę z kryzysem Trichet coraz częściej krytykował rządy za niedostatek działania.

Swoją dość długą odpowiedź na pytanie o niemiecką markę Trichet zakończył z uśmiechem: „Dziękuję za doskonale pytanie, które daje tak wiele do myślenia”.